Jak leniuchować, czyli sportowiec na urlopie

Przepełnione jedzeniem talerze, rozrzucone puszki po piwie i błogie lenistwo. Tak wyglądają wakacje w wydaniu all inclusive. Efekt? Kilka kilogramów nadwagi, kiepska forma i brak energii, której przecież urlop miał nam dostarczyć.

Uwaga! EkstRemalny Konkurs! Wygraj skok ze spadochronem!

Sportowiec amator to wzór wytrwałości, pracowitości i determinacji .Jednak na wakacjach w ciągu jednego dnia zdarza mu się przeistoczyć w plażowego morsa, niezdolnego do podjęcia jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Wszak wyrwany z żywieniowo-treningowego rygoru w końcu ma możliwość odreagowania. Bywa, że na widok gorącego piasku, morskiej bryzy i zapełnionych stołów restauracyjnych hamulce puszczają. I to całkowicie.

Duch PRL-u na tureckiej plaży

Wciąż jeszcze u niektórych z nas odzywa się głos z przeszłości, który podpowiada, aby przy okazji skorzystania ze szwedzkiego stołu, talerze załadować po brzegi. W rezultacie lądują tam wszystkie potrawy, aktualnie dostępne dla gości. Nic nie może się zmarnować, wszystkiego trzeba spróbować, bo "przecież za to zapłaciłem". To czego nie udało nam się wcisnąć, ląduje w koszu lub... reklamówce, wynoszonej pokątnie z hotelu.

Na plaży bywa jeszcze gorzej. Wchłaniamy bez opamiętania lody, hamburgery, napoje we wszystkich kolorach tęczy. Powrót do rzeczywistości jest bolesny. - Na wczasach rzucamy się w wir jedzenia all inclusive. Nie kontrolujemy ilości pochłanianego pokarmu, do tego jemy nieregularnie, często późnym wieczorem, co skutkuje pojawieniem się kilku nadprogramowych kilogramów. Nie chodzi o to, aby trzymać się diety podczas wakacji, ale racjonalnie podejść do tej kwestii - mówi Alicja Skubis, dietetyk kliniczny w poradni MojDietetyk.pl.

Tylko gdzie leżą granice, jeśli z każdej strony jesteśmy wręcz osaczeni pokusami? - Ile i co jeść podczas wyjazdu, zawsze stanowi problem. Możemy odpuścić wszelkie zalecenia dietetyczne podczas wakacji i wrócić do domu sfrustrowanym z powodu pojawienia się nadmiernych kilogramów. Możemy również przez całe wczasy trzymać dietę i być niezadowolonym z wakacji. Zachowajmy zatem zasadę złotego środka. Unikajmy słodyczy i fast foodów, ale np. co drugi dzień sprawmy sobie małą przyjemność w postaci kawałka czekolady lub innego produktu, za którym przepadamy - tłumaczy dietetyk.

Wyjeżdżając za granicę na pewno warto próbować regionalnych potraw, ale oczywiście z umiarem, gdyż żołądek przyzwyczajony do polskiej kuchni może zareagować buntem. Zrezygnujmy jednak z jakiegokolwiek planu dietetycznego. Nie łudźmy się, że hotelowa restauracja zapewni nam o poranku owsiankę z bakaliami, a na obiad komosę ryżową z ekologicznym mięsem z kurczaka. Brak elastyczności sprawi, że będziemy się frustrować, gdy tymczasem pod nosem mamy pyszne potrawy serwowane przez kucharzy. Poszczególne dania opierajmy na jednym smaku (np. słodkim i słonym), a nie łącząc oba. Jeśli mamy ochotę na dokładkę, odczekajmy chwilę, napijmy się wody, herbaty. W tym czasie może się okazać, że nie czujemy już potrzeby jedzenia. I pod żadnym pozorem nie dajmy się skusić myśli o zabraniu jedzenia na wynos.

Podczas wakacji tłuste, ciężkie potrawy nie są w pełni zakazane, jednak pamiętajmy, że są to istni "złodzieje energii". - Nadmierne spożycie niezdrowych produktów sprawi, że poczujemy się opuchnięci, ociężali, znacząco pogorszy nam się trawienie. Starajmy się do codziennej diety włączyć warzywa i owoce. Dzięki temu nawet gdy pochłaniamy wakacyjną, "śmieciową żywność" dostarczymy sobie szereg potrzebnych składników odżywczych - przekonuje Weronika Zielińska, trener personalny w klubie 12tri.pl.

Regeneracja? Tak, ale w ruchu

Wydawałoby się jednak, że po miesiącach regularnych treningów dobrze nam zrobi pełna regeneracja. Jak się okazuje, niekoniecznie. Organizm przyzwyczajony do regularnej aktywności, nawet podczas odpoczynku potrzebuje umiarkowanego ruchu. Jeśli tego nie dostanie, może zacząć się buntować i dawać niepokojące sygnały. Sportowcy w okresie leniuchowania często uskarżają się na nieznane dotąd bóle, nawroty kontuzji. A to nie wszystko. - Gdy pozwolimy sobie na dwutygodniowe leniuchowanie łącząc to z kiepską dietą, zamiast nabrać energii, poczujemy się dużo gorzej niż przed wyjazdem. Staniemy się flegmatyczni, nasz nastrój ulegnie obniżeniu, możemy wręcz poczuć stany podobne do depresyjnych. Po powrocie trudno nam będzie się zmobilizować, aby wrócić do treningów, gdyż znacząco spadnie nam wydolność i siła - ostrzega Weronika Zielińska.

Nie oznacza to jednak, że musimy zaplanować każdy, wakacyjny dzień pod kątem budowania formy. Urlop ma pozwolić nam osiągnąć stan równowagi psychofizycznej. Z tego powodu należy tak zoptymalizować wakacje, aby odpocząć, ale się nie rozleniwić. - Latem warto oddać się aktywnościom, na które wcześniej nie mieliśmy czasu. Rodzinne wyprawy rowerowe, siatkówka plażowa, kajaki to sporty, które pozwolą nam utrzymać formę oraz psychicznie odpocząć od rygoru dnia codziennego - mówi Zielińska.

Warto zatem zawczasu rozplanować sobie wakacje w sposób ciekawy i aktywny. - Coraz więcej jest ofert rodzinnych obozów, podczas których możemy spróbować nowych rzeczy, a jednocześnie nie przejmować się organizacją każdego dnia. Możemy również na wakacje wybrać się ze znajomymi, którzy mają inne niż my zainteresowania. Być może ktoś z nich zajmuje się sportem, z którym nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia. To nam da wytchnienie od codzienności, pozwoli zachować formę oraz przeżyć wspaniałą, wakacyjną przygodę - przekonuje Weronika Zielińska. Nowe aktywności, to także okazja do poprawiania fizycznych braków, nad którymi dotychczas nie pracowaliśmy. Podczas górskich wędrówek lub wspinaczki znacząco poprawimy siłę i wytrzymałość. Letnie, otwarte zajęcia z jogi poprawią naszą elastyczność. To sprawi, że do domu wrócimy nie tylko zregenerowani, ale także z bazą potrzebną do wejścia w jeszcze wyższy poziom sportowy.

Forma spadła? To nie koniec świata

Jeśli nawet poddaliśmy się wakacyjnemu leniuchowaniu, zachowajmy spokój. - Błędem wielu osób jest założenie, że zaraz po powrocie szybko wrócą do porzuconych treningów. Wtedy jednak się okazuje, że rzeczywistość ich przytłacza. Zamiast iść na siłownię, musimy zrobić pranie, posprzątać mieszkanie. A jeśli już nawet uda nam się zmobilizować do treningu, to nasza forma nie pozwala go wykonać tak, jak przed wakacjami. To zniechęca, sprawia, że przedwcześnie się poddajemy - mówi psycholog Sandra Kalinowska, założycielka firmy Top Wyszkoleni.

Na początek przyjmijmy do wiadomości, że po dwóch tygodniach lenistwa nie możemy od razu wrócić do podjęcia takiej intensywności treningów, jaką stosowaliśmy przed urlopem. Warto zatem odpowiednio wcześnie przygotować sobie plan. Realny plan. Jeśli do tej pory odbywaliśmy pięć treningów w tygodniu, przez najbliższe dni zredukujmy je do trzech. Zrezygnujmy z tych, które wymagają wysokiej intensywności. Przed każdym treningiem skupmy się bardziej niż zwykle na dobrej rozgrzewce, a po powrocie do domu - stretchingu. Pamiętajmy, że 2-3 tygodnie leniuchowania to wystarczający okres, aby nasz organizm znacząco osłabł, dlatego poświęćmy czas na lekkie ćwiczenia siłowe, które przygotują nas na wejście w wyższe obroty.

Ważne jest wdrażanie metody małych kroczków. Grunt, aby ponownie się zmobilizować do pracy nad sobą. - Zawsze mówię, że najważniejszym szczeblem drabiny sukcesu jest szczebel dolny. Jeśli mądrze, z rozsądkiem postawimy na nim stopy, to prędzej czy później damy radę wspiąć się na sam szczyt - podsumowuje Sandra Kalinowska.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.