Obrońcy zdrowia w Wielkiej Brytanii mocno postulują wprowadzenie podatku od kalorii, który, ich zdaniem, jest obowiązkowym krokiem w walce z kryzysem otyłości. Twierdzą, że samo ograniczenie cukru w produktach nie wystarczy. Według danych 2/3 dorosłych Brytyjczyków już teraz cierpi na nadwagę, a 1/3 dzieci zmaga się z nadprogramowymi kilogramami.
Grupy kampanijne Action on Sugar i Action on Salt przekonują, że w przetworzonych przekąskach powinna zostać ograniczona liczba kalorii występująca na 100 gramów produktu. Proponują, aby wprowadzić tzw. podatek od kalorii.
Nikt nie wytłumaczył jeszcze, jak miałby wyglądać wyżej wspomniany podatek, jednak wiele źródeł powołuje się na przykład meksykański. Tam dolicza się osiem procent podatku, jeśli dany produktu zawiera więcej niż 275 kalorii na 100 gramów.
Katharine Jenner, dyrektor Action on Sugar i Action on Salt, na łamach brytyjskiego Daily Mail powiedziała:
Jeśli chcesz, aby ludzie dokonywali zdrowszych wyborów, musisz uderzyć ich po kieszeni. To działa, bo boli.
Jenner dodaje:
Nie ma sensu zachęcać producentów do redukcji cukru, gdy większość kalorii pochodzi z tłuszczów nasyconych.
Zastosowanie w Wielkiej Brytanii zasad panujących w Meksyku może podnieść koszt białej czekolady, która zawiera 495 kalorii na 100 gramów. Różnica na jednej tabliczce wynosiłaby wtedy 12 funtów. Wspomniane wcześniej grupy zainspirowały się podatkiem od cukru na napoje gazowane, który nalicza dodatkowe 24 pensy za litr w zależności od ilości cukru.
Opłata za nadmiar kalorii z pewnością zachęciłaby producentów do zmiany receptury oferowanych przez nich produktów. Na jesieni do brytyjskiego Departamentu Zdrowia ma zostać złożony projekt w sprawie podatku.
Projekt obierze tę samą drogę, co wcześniej wspomniany podatek nałożony na słodzone napoje bezalkoholowe. Zaczął on obowiązywać na Wyspach Brytyjskich w kwietniu ubiegłego roku i według statystyk przez ten czas ograniczył spożycie cukru o 90 000 ton i zebrał 340 mln funtów na rzecz wsparcia dziecięcego zdrowia.
Kampanie przeprowadzane na brytyjskim rynku wskazują na to, że tamtejsze dzieci spożywają o 140 do 500 kalorii więcej niż potrzebują każdego dnia.
Warto jednak wspomnieć o tym, że obecnie panujący rząd torysów, na czele z premierem Borisem Johnsonem, jest przeciwny wprowadzeniu podatku od kalorii. Departament Zdrowia już teraz zapowiedział, że nie ma zamiaru rozważać takich zmian. Wszystko jednak stanie się jasne jesienią, kiedy realny projekt znajdzie swoje miejsce w debacie publicznej.