"Żeby wyglądać jak filigranowa laseczka, trzeba trenować jak facet". Wywiad z Alicją Klarkowską-Skarżyńską, zawodniczką fitness o jej diecie i treningu

Z dziewczyny o kobiecych kształtach przekształciła się w umięśnioną sportsmenkę. Alicja Klarkowska-Skarżyńska zdradza, jak dużo wysiłku codziennie kosztuje ją sylwetka fitness. Czy naprawdę je tylko kurczaka? Czy trening na siłowni jest nudy i monotonny? I dlaczego postanowiła zrobić przerwę w zawodach i zacząć piec ciasta?

Magda Derewecka: Jak wyglądała twoja sylwetka przed zawodami fitness? Byłaś szczupła czy miałaś nadwagę? Miałaś jakieś kompleksy?

Alicja Klarkowska-Skarżyńska: Niełatwo do tego się przyznać , ale nie zawsze byłam szczupłą dziewczyną.  Co więcej nie bardzo chciało mi się ćwiczyć, za to siedzieć w knajpce przy kolorowym drinku owszem! Moją największą miłością był Pawełek. Baton Pawełek oczywiście. Zresztą słodycze uwielbiam nadal. Moja praca w kobiecych pismach była jednak związana ze światem szczupłych gwiazd, modelek, rozmowami o diecie, ciuchach, w które ja niestety nie mogłam się zmieścić.  Trochę z zazdrości, a trochę z poczucia, że tu nie pasuję postanowiłam się zawziąć i przejść na dietę!

MD: Jak wyglądała ta dieta?

AS: Pięć posiłków dziennie o stałych porach, zero węglowodanów po południu i na efekty nie trzeba było długo czekać. W kilka miesięcy udało mi się zrzucić 8 kilogramów. Wydatki na ciuchy wzrosły dramatycznie - w końcu we wszystkim wyglądałam bosko. Ale przede wszystkim poczucie własnej wartości poszybowało w górę.

MD: Miałaś wcześniej jakieś doświadczenia z ćwiczeniami?

AS: Jak wiele dziewczyn przez wiele lat uczęszczałam na zajęcia aerobiku i jak u większości nie przynosiło to żadnych efektów. Dopiero gdy odkryłam trening siłowy, no i oczywiście połączyłam go z dietą zaczęłam fajnie wyglądać. Nie od razu wiedziałam do czego cały ten sprzęt na siłowni służy, ale zdecydowanie bardziej mnie to wciągało i dawało fajne zmęczenie niż machanie nóżką w rytm koszmarnej muzyki. Jak słyszę, że siłownia to nuda, wiem że ktoś jest baaaardzo początkujący i nie wie po co i właściwie co ćwiczy. Dla mnie to zaangażowanie przy każdym ruchu, coraz większa świadomość swojego ciała, a przede wszystkim satysfakcja z postępów i zastrzyk energii na cały dzień.

MD: A skąd zainteresowanie sylwetką dziewczyn startujących w zawodach?

AS: Złapałam bakcyla. Zaczęłam przeszukiwać internet w poszukiwaniu fajnych dziewczyn :-) To znaczy fitnessek, których ciała były dla mnie idealne - proporcjonalne, bez grama zbędnego tłuszczu, jędrne i młode, nawet u 40-latek!

Wiedziałam już, że takiego ciała nie można mieć bez odpowiedniej diety. Początkowo wydawało mi się, że to jakiś koszmar - jak można zjeść naraz 5 jaj, ciągle wcinać brokuły z kurczakiem i jeść zawsze o tej samej porze?

Okazało się jednak, że to mit - owszem trzeba jeść dużo białka i co trzy godziny, ale przy takiej diecie każdy czuje się o wiele lepiej, a przy dużej aktywności organizm sam domaga się systematycznego dokarmiania. Szybko i ja i otoczenie przyzwyczaiło się do tego, że latam z pudełeczkami i do tej pory, nawet jak mam przerwy w startach jem to, co sobie sama ugotuję i odważę. W końcu łatwiej przypilnować dietę niż potem katować się godzinami na rowerku, by to zbędne sadło spalić!

MD: Jak wygląda twoja dieta? Czego nigdy nie jesz?

Stereotyp diety kulturystycznej to ten nieszczęsny kurczak, ryż i brokuły. Faktycznie, zdecydowanie więcej rzeczy jest zakazanych niż dozwolonych. Przede wszystkim nigdy nie jem prostych węglowodanów - białej mąki, pieczywa, słodkich owoców, a przede wszystkim SŁODYCZY! Jem 5 - 6 razy dziennie, na każdy posiłek mam sporo białka. A reszta tak naprawdę zależy od pomysłowości, no i czasu. Po latach eksperymentów jestem zdecydowaną zwolenniczka diety rotacyjnej - jednego dnia jem dużo węglowodanów, kolejnego mniej za to więcej tłuszczu, trzeciego - samo białko. To wszystko podkręca metabolizm i wyprowadza ciało, a przede wszystkim głowę z rutyny.

MD: Czego trudno było sobie odmówić?

AS: Oczywiście jako fance batoników Pawełek i domowej szarlotki nieustannie marzyły mi się słodycze. Kiedy zbliżały się zawody i naprawdę dieta była mocno przycieta nawet mi się śniły.

Zdradzę wam tajemnicę - fitneski i kulturyści po zawodach (czyli po kliku miesiącach restrykcyjnej diety) wpadają w jedzeniowy szał. Nawet nie wyobrażacie sobie ile może zjeść 50 kilowa dziewczyna! Niestety to może się skończyć mega efektem jojo.

MD: Czyli to oznacza, że już nigdy nie zjesz swoich ulubionych słodyczy?

AS: Kocham słodycze, ale uwielbiam dobrze wyglądać. Jedno z drugim się wyklucza. Potrzeba jest jednak matką wynalazku, więc zaczęłam kombinować i wymyślać jak tu zjeść ciastko i uniknąć negatywnych efektów. Zaczęłam piec niskokaloryczne ciacha pod nazwą Sugarfree.

MD: Dlaczego zaczęłaś się interesować zawodami fitness? Jak wspominasz pierwszy występ?

Moje ciało świetnie reagowało na treningi. Poprawiłam proporcje. Z miękkiej i kobiecej hmm kluseczki przekształciłam się w nieco twardszą i jeszcze bardziej kobiecą sportsmenkę. Szybko więc postanowiłam sprawdzić się na zawodach fitness. Okazało się to ogromną frajdą - nagrodą za miesiące ciężkich przygotowań. Troszkę stresu - stoję przecież przed publicznością i sędziami w kostiumie uszytym z 20 centymetrów materiału - ale też ogromna satysfakcja z osiągniętego wyglądu. Przygotowania i starty dały mi jedenak przede wszystkim, co doceniłam po pewnym czasie, możliwość totalnego oderwania się od codzienności i środowiska, poznania mnóstwa ciekawych ludzi i zwiedzenia kawału świata!

MD: Żeby utrzymać tak ciężko wypracowaną formę musisz ćwiczyć codziennie?

AS: Trening jest dla mnie tak oczywistym elementem dnia jak mycie zębów. Codzienna pobudka o 6 rano, ćwiczenia polegające m.in. na podnoszeniu naprawdę ciężkich sztang, zmuszanie się do przebiegnięcia kolejnych kilometrów w parku i ciągła walka z własnymi słabościami - brzmi koszmarnie, dla mnie to jednak relaks i megasatysfakcja. Czas tylko dla mnie.

W pewnym momencie sport stał się dla mnie sposobem na życie, bo na dobrą sprawę fitnesską jest się przez cały rok - przy każdym posiłku, planowaniu dnia czy wakacji. Fakt - to mocno czasochłonne i monotonne. Typ leniwaca-kanapowca nie dałby rady. Gdy zbliża się start i trenuję dwa razy dziennie, jedyna możliwość obejrzenia tv czy poczytania to w czasie "kręcenia" na rowerku. Trenuję właściwie cały rok - od 3 do 5 treningów na siłowni + 5 do nawet 11 sesji cardio przed zawodami!

Nie jest lekko, ale prawda jest taka, że żeby wyglądać jak filigranowa zgrabna laseczka, trzeba trenować ciężko jak facet!

MD: Kiedy kolejny start w zawodach?

AS: Po 5 latach startów zrobiłam sobie przerwę - na jak długo sama nie wiem, bo zawody uzależniają i nie wiem jak długo wytrzymam. Ale przygotowania są bardzo pracochłonne i ciężko robić cokolwiek innego, a ja mam mnóstwo pomysłów i postanowiłam je w końcu zrealizować. Rozkręcam moją firmę - Sugarfree łakocie bez kalorii, bo ludzi którzy dbają o linię, nie chcą jeść cukru ani sztucznych podejrzanych słodzików jest mnóstwo. Wymyślam nowe niskokaloryczne pyszności, które będą się nadawały też dla dzieci, cukrzyków. Wykorzystuję też moją wiedzę i doświadczenie, by pomóc innym osiągnąć wymarzoną sylwetkę. Patrzenie jak szybko robią postępy i zmieniają swoje ciało daje niesamowitą satysfakcję!

Więcej o:
Copyright © Agora SA