Kiedy zaczęłam swoją tygodniową przygodę bez mleka miałam jeden WIELKI problem. Jak wypiję moją poranną kawę? Bez mleka? Tak się da? Próbowałam bez mleka, próbowałam z mlekiem roślinnym. Ale to nie było to samo. No nic. Zostałam z kawą bez mleka, w zamian za to dodałam pół łyżeczki cukru, by nieco osłodzić smak.
Drugi dzień z kawą bez mleka był już całkiem w porządku. Zrezygnowałam z rozpuszczalnej - jej smak bez mleka jest okropny i zaczęłam pić espresso. Odrzuciłam wszystkie jogurty, serki itp. Nie przeszkadzało mi to, bo na co dzień nie jadałam do tej pory nabiału. Nie przepadam za serkami, jedyne co często lubiłam pijać to był kefir. no i ser... Ser żółty to coś, co kocham.
W połowie tygodnia zacząłem zauważać, że niektóre rzeczy stają się łatwiejsze. Naprawdę rozkoszowałam się smakiem mojej kawy i nauczyłem się nie denerwować, gdy ktoś zaproponował mi coś, co zawiera nabiał. ZauważyłAm również, że zniknęły moje wzdęcia.
W tygodniu odżywiam się zdrowo, więc dni bez nabiału nie były wyzwaniem poza wcześniej wspomnianą kawą. Jednak jeden dzień w weekend to u mnie dzień na oszukany posiłek, kiedy pozwalam sobie na coś niezdrowego. Zazwyczaj wtedy jadam pizze i czekoladę. A te dwie rzeczy oznaczają ser i mleko, czyli nabiał... Zrezygnowanie z czekolady to dla mnie zbyt duże wyrzeczenie. Kocham czekoladę i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Zrezygnowałam z niej na co dzień, dlatego rezygnacja z kawałka czekolady w jeden dzień w tygodniu to dla mnie zdecydowanie przesada!
Za bardzo kocham ser i słodycze. Życie całkowicie pozbawione nabiału byłoby dla mnie smutne. Dlatego postanowiłam ograniczyć nabiał i eliminuję go całkowicie w ciągu tygodnia, a raz w tygodniu pozwalam sobie na odstępstwo od mojej diety. Takie rozwiązanie pozwoliło mi czuć się dobrze, nie mam wzdęć, moja cera wygląda bardzo dobrze - nie pojawiają się na niej wypryski.