Plan ratunkowy, czyli jak zgubić 5 kg - dzień pierwszy

Przytyłam 5 kg w ciągu 12 tygodni. A to z powodu rzucenia palenia. Postanowiłam więc wdrożyć plan ratunkowy: 1500 kalorii dziennie plus intensywne ćwiczenia. Zaczynam dzisiaj.

Dołącz do nas na Facebooku

Wczoraj urządziłam sobie bizantyjską ucztę: nalesniki z serem i czekoladowym sosem, śliwki suszone faszerowane migdałem, zawinięte w boczek i obsmażone, ciasto truskawkowe i odrobina wina. Przecież skoro mam przejsc na dietę, należy mi się pożegnalna kolacja.

Bez miodu ani rusz

Rano na wadze (ważę sie po porannym siusiu i nago) widzę 68,9 kg, mój brzuch wystaje (a zawsze mam płaski), czuję się ciężka i przejedzona. Niezrażona biorę prysznic, zaparzam zieloną herbatę z dodatkiem świeżej mięty, do naparu wlewam świeżo wyciśnięty sok z cytryny i łyżeczkę miodu. Dieta, którą dzisiaj wprowadzam: mam przyjmować dziennie ok. 1500 kcal, zatem teoretycznie moje picie powinno ograniczyć się do wody, gorzkiej herbaty lub kawy. Jednak od początku, z premedytacją zamierzam złamać ten zakaz i pić słodką herbatę. Uważam, że osobie aktywnej fizycznie nalezy się choć odrobina słodyczy.

Zasady gry

W mojej diecie 1500 kcal, przygotowanej przez dietety.com , zaplanowanych jest pieć posiłków, które mam jeść w regularnych odstępach czasu. Głównym założeniem diety 1500 kcal jest przyjmowanie produktów bogatych w błonnik pokarmowy, czyli ciemne pieczywo, grube kasze, razowy makaron, warzywa i owoce, a rezygnacja z produktów o wysokim indeksie glikemicznym (cukru, słodyczy, białego pieczywa, białego ryżu, itd.) Spośród produktów białkowych wybierane są te o ograniczonej ilości tłuszczu: chude mleko i jego przetwory (jogurt naturalny bez cukru, chudy lub półtłusty ser biały), chude mięso, wędliny i ryby. Dietety.com zapewniają, że robią wszystko, by ich jadłospisy były oparte na produktach jak najmniej przetworzonych, świeżych, o dużej wartości odżywczej.

W pracy na recepcji czeka na mnie papierowa torba wypełniona pięcioma przeźroczystymi pudełkami różnej wielokości. Wydaje mi się, że to moje dzisiajsze jedzenie dużo waży i zarazem niemożliwym wydaje mi się, żebym to wszystko zjadła. Jak bardzo się mylę, okaże się wieczorem.

Zaczynam od śniadania

Na śniadanie mam kanapkę z ciemnego pieczywa, z pastą rybną (wędzona makrela połączona z twarożkiem). Do tego dołączony jest kawałek żółtej papryki, plasterki rzodkiewki, ćwiartka pomidora oraz pół jajka. Zjadam to wszystko powolutku, celebrując i zastanawiając się, na ile wystarczy mi ten posiłek. Ku mojemu zdumieniu jestem najedzona. Może dlatego, że zazwyczaj około 8.30 nawet przez myśl by mi nie przeszło, że taki posiłek jak śniadanie w ogóle istnieje.

Co dalej?

Trzy godziny później jem na drugie śniadanie cztery różyczki brokułów z prażonymi płatkami migdałów oraz sosem chrzanowym. Tę brokułową sałatkę też jem powolutku, ale po skończeniu jej nie mogę się nazwać osoba nasyconą. Po godzinie jestem głodna, więc oszukuję żołądek dwiema herbatami z cukrem i wodą mineralną, gdy zatem trzy godziny później przychodzi pora obiadu, jestem wniebowzięta. Danie wygląda apetycznie. Składa się z kotleta z piersi indyka, panierowanego, ale nie w bułce tartej, tylko w otrębach. Do tego dodana jest spora porcja ryżu oraz niewielka ilość sałatki colesław. Ryż uznaję za zbędny - staram się wszak unikać węglowodanów złożonych, sałatki jest za to zdecydowanie za mało. Jednak po zjedzeniu indyka i surówki, patrzę przychylnym okiem na ryż i zjadam go co do ostatniego ziarenka.

Czas na deser

Po upływie kolejnych trzech godzin - jem deser. To coś co przypomina budyń jagodowy, ale jest lepsze, bo ja budyniu nie lubię. Nie ma cukru w sobie na pewno i jest prawie wytrawne, ale słodycz pochodząca z owoców jest wyczuwalna. Jednak po godzinie już jestem głodna i koło 18 zjadam kolację: tortillę z mięsnym ostrym farszem. Zadowolona dwie godziny później biegnę na trening. W ciągu godziny, zgodnie z planem przebiegam 10 km.

I tutaj pojawia się problem. Jestem po treningu tak głodna, że muszę się powstrzymać, żeby nie wyczyścić lodówki ze wszystkiego, co się w niej znajduje. Jem zatem trzy parówki oraz ok. 100 gramów suszonej kiełbasy. Wszystko zagryzam pomidorem, jabłkiem i ogórkiem kiszonym. Najadam się na chwile i w sumie głodna idę spać.

Po rozmowie z dietetykiem będe wiedziała, gdzie w diecie popełniłam błąd i dlaczego byłam głodna jak wilk.

Jeśli miałabym podsumować dzień, to o ile ranek jedzeniowo był ok, to wieczór wypadł fatalnie. Zwłaszcza po powrocie z biegania. Sprawdzę, czy na wadze będzie cokolwiek widać.

Więcej o:
Copyright © Agora SA