Po pierwsze, nie pozbawi cię nadmiaru tkanki tłuszczowej. Po drugie, nie ochroni twojego serca przed chorobami układu krążenia. I po trzecie, nie doda ci energii. Brzmi jak herezja, prawda? A co jeśli na dodatek okaże się, że trening kardio - zalecany przez większość lekarzy i specjalistów jako sposób na zachowanie zdrowia - może szkodzić, czyniąc ludzi go stosujących słabszymi i przedwcześnie postarzałymi?
Takie wnioski płyną z Harvardzkich badań. Poddano im ponad 7 tysięcy ludzi uprawiających ćwiczenia aerobowe, których stan zdrowia potwierdził, że trening kardio nie tylko nie chroni serca, ale wręcz mu zagraża. Okazuje się bowiem, że nie kształtowanie wytrzymałości, czyli utrzymywanie średniej intensywności wysiłku przez długi czas sprzyja zdrowiu, lecz zdolność do tolerowania wysiłków krótszych, ale o wysokiej intensywności.
To jeszcze nie wszystko W kolejnym badaniu, także przeprowadzonym na Harvardzie, porównywano działanie wysiłku o niskiej intensywności z wysiłkiem o intensywności wysokiej. Okazało się, że ludzie stosujący ten drugi typ treningu byli mniej narażeni na nagłą śmierć z przyczyn naturalnych niż osoby uprawiające wysiłki o niskiej intensywności.
Typowe ćwiczenia kardio, zwane też aerobowymi, obejmują wysiłki o niewielkiej intensywności, trwające stosunkowo długo. Badania naukowe dowiodły, że tego rodzaju trening zwiększa ryzyko chorób serca i śmierci.
Długie godziny mozolnej, fitnessowej harówki są więc bez sensu, zwłaszcza, że szkodzą. Są nienaturalne i po prostu nie działają tak, jak nam wmawiano.
Istnieją inne rodzaje treningu, którymi można osiągnąć wszystko to, czego trening aerobowy nie daje. Są to wysiłki trwające krótko, ale o wysokiej intensywności. Takimi wysiłkami są treningi interwałowe, w których na zmianę ćwiczy się wolniej i dużo szybciej.
Jeden z amerykańskich lekarzy, zajmujący się "medycyną bliżej natury" opracował trening, który z powodzeniem stosuje w leczeniu i odchudzaniu swoich pacjentów. Pacjentom w średnim wieku i starszym, prowadzącym mało aktywny tryb życia zaleca rozpoczęcie treningów od na przemiennego marszu przez 45 sekund i odpoczynku, powtarzanych kilkakrotnie. Z czasem treningi stają się bardziej intensywne - marsz zostaje zastąpiony szybkim marszem, szybkim marszem pod górkę, truchtem, biegiem i w końcu bardzo szybkim biegiem - schemat 45 sekund wysiłku na zmianę z przerwą pozostaje bez zmian. Efektem takich ćwiczeń jest utrata tkanki tłuszczowej, wzmocnienie serca i płuc.
Tego rodzaju treningi stosuje coraz więcej ludzi na świecie. Dzięki nim zmniejszają ryzyko zachorowania na choroby układu krwionośnego, wzmacniają system odpornościowy, dodają sobie energii i spalają tłuszcz. Wynalazca metody twierdzi, że tego rodzaju wysiłek jest bardziej naturalny niż wysiłki lżejsze, ale trwające długo, i przez to o wiele lepiej wpływa na zdrowie i samopoczucie.
Jako przykład skutecznego działania metody podaje się wyniki, jakie osiągnęła jedna ze stosujących go kobiet. Po 11 miesiącach schudła ponad 30 kg, zbudowała 6 kg mięśni, zwiększyła ilość dobrego cholesterolu o 33% (bo liczy się nie ogólny poziom cholesterolu, ale proporcje tego dobrego (HDL) do złego (LDL)), obniżyła poziom trójglicerydów we krwi o 36% (wysoki poziom trójglicerydów bardziej szkodzi sercu niż wysoki poziom cholesterolu, zwłaszcza u kobiet).
Wszyscy, którzy trenują dla zdrowia, a nie po to, by startować w maratonach, powinni zastanowić się więc nad rodzajem treningu, na jaki będą poświęcać czas. Z pewnością nie warto katować się w nieskończoność nudnym, jednostajnym treningiem, który trwa kilkadziesiąt minut zwłaszcza, jeśli przynosi mizerne rezultaty - waga od dawna stoi w miejscu, a energii też już jakość nie przybywa. Może warto spróbować ćwiczyć krócej, ale bardziej intensywnie?