Dieta IIFYM tylko brzmi tajemniczo. Skrótowiec IIFYM złożony jest z pierwszych liter angielskiej nazwy diety – If it fits your macros. Oznacza w dosłownym tłumaczeniu „jeśli pasują twoje makra”. Ten sposób żywienia zakłada, że możemy jeść wszystko, na co mamy ochotę. Nie liczą się żadne reguły zdrowego żywienia. Nie musimy zwracać uwagi na zakazy i nakazy dietetyków. Oznacza to, że możemy jeść słodycze, fastfoofy, pić napoje gazowane, alkohol. Na dodatek w nieograniczonych ilościach. Brzmi podejrzanie, prawda?
Jedyne, na co zwracamy uwagę, to liczba spożytych kalorii. Zwolennicy diety IIFYM nie patrzą na składniki, a przestrzegają tylko tej jednej zasady. Ich dzienny limit spożywanych kalorii mieści się w granicy 1500-1700. W teorii ma to całkiem sporo sensu. Możemy jeść, co chcemy, bylebyśmy liczyli kalorie. Kiedy przekroczymy 1700 kalorii, przestajemy jeść. Może to się okazać niemałą pułapką, bo gdy sobie pofolgujemy, szczególnie na początku diety, pułap 1500 kalorii możemy osiągnąć już w okolicach południa. Jednak szybko nauczymy się, że mimo zasady „jesz, co chcesz” należy zachować umiar i oszczędzać kalorie na dalsze posiłki.
Jednak dieta ta ma sens tylko w teorii. W praktyce, nie trzeba być wykształconym dietetykiem, aby wiedzieć, że kaloria kalorii nierówna. Zupełnie inną wartość odżywczą i energetyczną ma dla naszego organizmu 200 kalorii spożyte z warzyw, a inną z batoników, czy raczej z batonika.
Dieta IIFYM jest różnie postrzegana. Przede wszystkim warto wspomnieć, że w swojej oryginalnej wersji wyglądała zdecydowanie inaczej niż dieta, którą obecnie uznajemy za IIFYM.
W tej chwili utożsamiamy dietę IIFYM, z tym, co opisaliśmy powyżej. Jemy, co chcemy, nieważne, czy to niezdrowy burger, frytki czy trzecia pizza w tym tygodniu.
Oryginalna dieta IIFYM zakładała względną kontrolę przyjmowanych makroskładników. Wśród podstawowych składników diety IIFYM należy wymienić oczywiste, czyli białka, węglowodany, tłuszcze. Niestety na przestrzeni lat te reguły zatarły się i dieta „jedz, co chcesz” wygląda tak, jak się nazywa. Jemy, co chcemy, na bacząc na składniki diety IIFYM, wartości odżywcze, minerały i witaminy.
Główną wadą diety IIFYM są niestety nieprawidłowe nawyki żywieniowe. Dieta ani nie trzyma się żadnych reguł, ani nie uczy właściwych zachowań.
Ponadto wypada nie najlepiej pod względem dostarczanych organizmowi białek i węglowodanów. Te zawarte w tak zwanym śmieciowym jedzeniu – nie oszukujmy się, kiedy możemy jeść, co chcemy to właśnie fast foody wybieramy najchętniej i najczęściej – to zazwyczaj węglowodany proste. Spowodują one nagły wyrzut insuliny do naszej krwi, który zaburzy poziom glukozy. Te wahania nie dochodzą do skutku, gdy spożywamy „dobre” węglowodany. Zakłócona gospodarka hormonalna, niewłaściwy poziom glukozy i insuliny jest odpowiedzialny za wysoki indeks glikemiczny, zaburzenia prawidłowego pH organizmu. W efekcie mamy ochotę na jeszcze więcej jedzenia, rośnie apetyt na cukier i jeszcze trudniej utrzymać względnie zdrową dietę.
Tak samo sytuacja wygląda w przypadku spożycia białek – tak samo niekorzystnie. Białko białku nie równe – dostarczają różnej ilości kalorii, ale, co ważniejsze powodują różne procesy w naszym organizmie. Przykładowo – duże ilości białka z niezdrowego jedzenia, choćby pizzy, wywołują w organizmie reakcje zapalne. Natomiast zdrowe białko pochodzące choćby z ryb czy nabiału ma właściwości przeciwzapalne.
Tych nieszczęsnych fast foodach, po które tak chętnie sięgamy, nie ma też absolutnie żadnych makroskładników. Nie dostarczamy organizmowi nic wartościowego. Rozwiązaniem nie jest to suplementacja. Ma ona służyć jedynie wspomagająco, nie możemy opierać się na niej całkowicie.
Dietetycy szczerze odradzają ten sposób żywienia. Na dietę IIFYM lepiej spojrzeć jak na ciekawostkę. Jeśli chcemy stracić na wadze w zdrowy sposób, warto wybrać inną dietę i przede wszystkim zmienić nawyki żywieniowe.