26 kwietnia 2003 roku, 28-letni wówczas Aron Ralston wybrał się do kanionu Blue John, który znajduje się w stanie Utah, na terenie Canyonlands National Park, gdzie oddawał się swojej wielkiej pasji – wspinaczce. Nikomu nie powiedział o swoich planach. Kiedy więc duży głaz przygniótł wspinaczowi prawe przedramię i uwięził w kanionie, wiedział, że jest zdany całkiem na siebie i nikt mu nie pomoże. Pogodził się z tym, że czeka go niechybna śmierć, napisał na kamiennej ścianie imię, nazwisko, datę urodzenia i przewidywaną datę śmierci. Momenty zwątpienia przerywały rozpaczliwe próby uwolnienia się z pułapki. Przez 5 dni Aron bezskutecznie próbował wyswobodzić rękę, w końcu podjął decyzję o jej amputacji. Złamał kość, tkanki miękkie przeciął tępym ostrzem scyzoryka, a ścięgna wbudowanymi w niego kombinerkami. Po wyswobodzeniu się, musiał jeszcze przebyć kilkanaście kilometrów do swojego auta, po drodze zjeżdżając ze stromej ściany. Na swojej drodze spotkał na szczęście holenderskich turystów, którzy napoili go, nakarmili i wezwali pomoc. Aron został ewakuowany przez helikopter.
Aron nie porzucił wspinaczki. Skremował rękę, która została wydobyta przez pracowników parku, rozrzucił prochy w miejscu wypadku i w ten symboliczny sposób rozpoczął nowy rozdział w swoim życiu. Wyposażony w specjalną protezę ręki, w 2005 roku (zimą) wspiął się samotnie na 59 gór w Kolorado o łącznej wysokosci ponad 4267 metrów. Brak ręki nie przeszkadza mu także w uprawianiu innych dyscyplin sportu, m.in. w narciarstwie.
Swój wypadek i przeżycia z nim związane Ralston opisał w książce Between a Rock and a Hard Place, która została wydana w 2004 roku. Historia wspinacza stała się inspiracją dla brytyjskiego reżysera Danny'ego Boyle'a do nakręcenia doskonałego filmu pod tytułem 127 godzin, w którym w rolę wspinacza wcielił się James Franco.