Jenny Sugar jest instruktorką jogi. Jak sama przyznaje, zaraz po ogłoszeniu lockdownu w Stanach, w 2020 roku, nie ćwiczyła zbyt dużo. Prowadzone przez nią zajęcia zostały odwołane z powodu koronawirusa. Po przerwie w treningach poczuła, że jej ciało stało się spięte i obolałe. Wtedy Jenny wpadła na pomysł, aby motywować się do ćwiczeń krótkimi wyzwaniami. Na pierwszy ogień poszedł stretching bioder.
Trenerka postanowiła skupić się na biodrach, ponieważ właśnie w tym miejscu czuła największy ucisk i spięcie. Dlatego też, przez kolejne dwa tygodnie, każdego ranka po porannym spacerze lub biegu, przechodziła do kilku prostych ćwiczeń:
Już po pierwszym tygodniu ćwiczeń Jenny zauważyła znaczną poprawę - mięśnie były zdecydowanie bardziej rozluźnione. Trenerka zauważyła również, że z większą łatwością jest w stanie skoncentrować się na codziennych zadaniach. Po dwóch tygodniach efekty były jeszcze bardziej zauważalne.
Rozluźnieniu uległy mięśnie stóp, łydek, ścięgna podkolanowe i czworogłowe oraz dolna część pleców i brzucha, a także klatka piersiowa i ramiona. Jenny postanowiła kontynuować treningi stretchingowe. Dodała też do planu zajęć więcej ćwiczeń, wydłużając je do 20 minut, a nawet pół godziny. Taka relaksacja pomogła nie tylko w rozluźnianiu mięśni, lecz także w uspokojeniu myśli, co ułatwiało funkcjonowanie i mierzenie się z codziennością w dobie pandemii.