Dwa tygodnie z treningiem 12-3-30. Ćwiczenia na bieżni świetnie wpłynęły na kondycję, nogi oraz... pośladki

Przez wybuch pandemii koronawirusa niezwykle popularnym treningiem stało się wykorzystywanie bieżni w domu. Ćwiczenia 12-3-30 to świetny przykład, że zajęcia naprawdę działają.

Tajemniczo brzmiący szereg cyfr 12-3-30 odnosi się do specjalnego sposoby treningu, który ma świetny wpływ na nasze ciało. O tym, na czym dokładnie polega, przeczytacie tutaj. Na fali popularności, wiele osób postanowiło przeprowadzić test na własnej skórze. Wyzwania podjęła się również Jenny Sugar, jedna z redaktorek brytyjskiego magazynu "PopSugar".

Zobacz wideo Julia Wieniawa ćwiczy z taśmą TRX i gumami oporowymi

Czternaście dni z najpopularniejszym treningiem na bieżni

Jenny zdecydowała się na ten trening, ponieważ lubi piesze wycieczki, zwłaszcza po górach. Z tego względu wybór 12-3-30 sprawił, że Sugar czuła się bardzo podekscytowana. Wystarczyło, że do treningu ustawiła nachylenie bieżni na dwanaście procent. Kolejnym krokiem było przyjęcie tempa trzech mili (czyli niecałych pięć kilometrów) na godzinę. Dziennikarkę przekonała też obietnica szybkiego zrzucenia zbędnych kilogramów.

Jakie efekty przyniosło wyzwanie 12-3-30?

Sugar zastosowała się do wszystkich wskazówek zebranych przed rozpoczęciem wyzwania. Już na samym początku Jenny zauważyła, że trening będzie dużo trudniejszy, niż zakładała.

Byłam przyzwyczajona do biegania, treningu siłowego i spacerów z psami po lesie kilka razy w tygodniu. Myślałam, że ten trening marszu będzie naprawdę łatwy. Ogromnie się myliłam! - wyznała zaskoczona na łamach magazynu "PopSugar".

Utrzymanie tempa po równi pochyłej jest zdecydowanie trudniejsze, niż mogłoby się zdawać. Już po kilku minutach Jenny czuła nie tylko mięśnie nóg, ale i palące pośladki. Czwartego dnia Sugar poczuła ból w stopie - dziennikarka musiała uważnie przyjrzeć się, w jaki sposób stawia na bieżni stopy, aby uniknąć kontuzji i pozbyć się bólu. W miarę upływania kolejnych dni trening raz wydawał się lżejszy, raz trudniejszy do pokonania. Jenny stopniowo zauważała jednak zmiany w swoim ciele. Brzuch był zdecydowanie bardziej płaski, wzmocniły się też mięśnie nóg i pośladków. Gdy Sugar wróciła również do długich spacerów, odkryła, że wolniej się męczy. Dwa tygodnie z bieżnią okazały się owocnym treningiem!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.