Projekt ciało" na myfitness.gazeta.pl to cykl poświęcony zdrowemu odżywianiu i aktywności fizycznej. Co tydzień we wtorek znajdziecie nowe materiały.
Nie da się ukryć, że od kiedy zostaliśmy w domach, coraz częściej słyszę zdania typu "Cały czas jem. Gdy to wszystko się skończy, będę dwa razy grubsza" albo "Jedzenie jest teraz moją jedyną rozrywką". W social mediach nie brakuje memów na ten temat, a niektórzy, tak jak Julia Oleś znana jako Fabjulus, nagrywają żartobliwe filmiki, na których sięgają po niezdrowe przekąski. "Kiedy dociera do ciebie, że w tym roku raczej nie pokażesz się nikomu w bikini" - pisze Julia Oleś, jedząc czipsy i popijając wino.
Z drugiej jednak strony wśród moich znajomych czy ulubionych Instagramerek nie brakuje również osób, które izolację w domu wykorzystują na aktywność fizyczną. Niektórzy ćwiczą z Chodakowską czy Lewandowską, jeszcze inni uprawiają jogę. Ja sama należę do tej drugiej grupy, ale głównie dlatego, że po prostu mój styl życia nie uległ znacznej zmianie. Fakt, nie mogę wybrać się swobodnie na przejażdżkę rowerową, ale poza tym moja rutyna jest w pełni zachowana. Dzięki temu mogę wam zdradzić, w jaki sposób zmienić nowe przyzwyczajenia, przestać podjadać i nie przytyć w czasie przymusowej izolacji.
Odpowiedź może wydawać się oczywista. W końcu większość z nas żyje na kilkudziesięciu metrach kwadratowych i teraz jedyną podróż, jaką może sobie zaplanować, to ta z salonu do kuchni. Obecnie ulubione przekąski i łakocie stały się nie tylko pretekstem do wstania od biurka czy z kanapy, ale także jedną z niewielu przyjemności czy rozrywek. To jednak nie wszystko, bo jedzenie może również łagodzić stres, którego obecnie nikomu z nas nie brakuje.
Innymi przyczynami częstego sięgania po przekąski jest brak zbilansowanej diety, o czym wspomina Zofia Suszka, dietetyczka, na swoim profilu "Holistycznie zdrowi" na Instagramie.
(...) z powodu tego, że Twoja dieta ogólnie nie jest zbilansowana i nie zawiera produktów o wysokim indeksie sytości, dzięki którym, ochota na jedzenie nie przychodzi co godzinę. Osoby, których jadłospis jest zbilansowany pod kątem białka i tłuszczów, zawiera węglowodany złożone w odpowiedniej ilości i odpowiednią ilość błonnika, rzadziej podjadają - pisze dietetyczka.
Znając te przyczyny, o wiele łatwiej jest coś z tą sytuacją w końcu zrobić i wprowadzić niezbędne zmiany w codzienności.
Warto być świadomym i wiedzieć, że podjadanie to nie tylko dawanie sobie przyjemności tu i teraz w tym trudnym momencie życia, ale także długofalowe konsekwencje. Oprócz tego, że po kilku tygodniach (nikt w końcu nie wie, ile to potrwa) podjadania w czasie izolacji wszystkie ubrania staną się zbyt ciasne, to jeszcze ma to fatalny wpływ na zdrowie. Sięganie po przekąski, a nawet wypijanie soków pomiędzy posiłkami, może być prostą drogą do insulinooporności, która jest przedstanem cukrzycowym.
Insulinooporność (zaburzenia gospodarki węglowodanowej) jest często nazywana przedstanem cukrzycowym. Jest to ten moment, w którym organizm wysyła nam sygnał ostrzegawczy, że cukrzyca jest “za zakrętem”. (..) Ciągłe podjadanie między posiłkami powoduje wyrzuty insuliny, co nie pozwala nam jej ustabilizować. Oznacza to ciągłe skoki i glukozy, i insuliny we krwi. Rośnie tkanka tłuszczowa. Nawet zdrowe jabłuszko, świeżo wyciskany sok czy żucie gumy pomiędzy posiłkami nie jest dobrym pomysłem. Zachowaj przerwę międ(najlepiej ok. 4 godzinną) - pisze Zofia Winczewska, dietetyczka i farmaceutka, na swoim blogu.
Chroniąc się więc przed jedną chorobą w domu, w prosty sposób można wpaść w sidła innej. Warto więc zapanować nad podjadaniem, zwłaszcza że dzięki przebywaniu w domu o wiele łatwiej przygotowywać posiłki i regularnie je spożywać.
Początkowo to może wydawać się niełatwe, bo w końcu dlaczego mamy rezygnować z czegoś, co sprawia nam przyjemność w tak trudnym momencie życia? Jednak wizja poważnych zaburzeń zdrowotnych lub zbyt ciasnych dżinsów może niektórym dać do myślenia.
Kilka lat temu ja sama również miałam problemy z podjadaniem. Wtedy myślałam, że nie robię nic złego, sięgając po jabłko, banana czy batonika pomiędzy posiłkami. Na własnej skórze przekonałam się jednak, jak fatalny ma to wpływ na wyniki badań. Dorobiłam się insulinooporności, która objawiała się kilkoma kilogramami i centymetrami więcej, a do tego ciągłą sennością, zmęczeniem, chęcią podjadania. Gdy sprawa wyszła na jaw, natychmiast wzięłam się za siebie.
Kluczem do sukcesu jest tu przede wszystkim wyznaczenie stałych pór dnia przeznaczonych na posiłki. Ja zazwyczaj jadam cztery posiłki w ciągu dnia co około 3-4 godziny. Nie można jednak zaspokajać głodu byle czym. W odstawkę muszą iść wszystkie słodycze, czipsy, chrupki, paluszki, słone orzeszki. Najlepiej jest szykować jedzenie samodzielnie, a każdy posiłek powinien dostarczać odpowiednie składniki odżywcze, tak jak wspomniała dietetyczka, Zofia Suszka, którą cytowałam powyżej.
Początki łatwe nie są, nie będę ukrywać, dlatego miałam swoje triki, które pomagały mi przetrwać czas pomiędzy posiłkami. Przede wszystkim warto pić wodę w dużych ilościach, która zdecydowanie zaspokaja potrzebę sięgania po przekąski, a przy okazji pozytywnie wpływa na organizm i na pewno żadnej szkody nie wyrządzi. Innym sposobem jest po prostu zajęcie myśli, a najlepiej i rąk przy okazji. Warto więc skupić się na pracy, a w czasie wolnym poświęcić się jakiekolwiek pasji - czytać książkę, rysować, malować czy szyć. Wtedy czas mknie jak szalony i ze zdziwieniem można zauważyć, że nadeszła pora na kolejny posiłek. Oczywiście w zajęciu myśli czasu, a przy okazji utrzymaniu formy pomogą też ćwiczenia, o czym pisałam już TUTAJ.
Po kilku tygodniach nowe nawyki wchodzą w krew i gwarantuję wam, że już nie myśli się o nieustannym podjadaniu, co wychodzi nie tylko na zdrowie, ale i na wygląd.