Ewa Chodakowska dla milionów kobiet jest wzorem oraz inspiracją. Od niemal dekady, trenerka propaguje zdrowy styl życia, a jej programy treningowe i plany żywieniowe zmieniły życie milionów kobiet w całej Polsce. Ewa nie raz powtarzała, że zdrowie jest dla niej najważniejsze, a dzięki zdrowemu stylowi życia, który od lat prowadzi, może pochwalić się nie tylko nienaganną sylwetką, ale przede wszystkim idealnymi wynikami badań. Ostatnio, trenerka spotkała się z sytuacją, która zmroziła jej krew w żyłach i postanowiła nagłośnić to na swoim Instagramie.
Przy okazji długiego weekendu, Ewa Chodakowska postanowiła pojechać do rodzinnego Sanoka, by odwiedzić swoich rodziców, siostry oraz swoich siostrzeńców, a przy okazji naładować trochę baterie - w końcu obiecała sobie, że w tym roku zwolni tempo swojego życia zawodowego. Trenerka nie mogła skorzystać z dopisującej pogody i udała się z bliskimi na wycieczkę rowerową oraz lody. Niestety, podczas kupowania lodów, trenerka spotkała się z niemiłą sytuacją, którą postanowiła poruszyć na swoim instagramowym profilu.
- "Oda Chody do lodziarzy i lodziarek. Byłam przed chwilą świadkiem bardzo nieprzyjemnej sytuacji. Poszłam na lody - tak, byłam na lodach- i pani, która wydała mi resztę, za chwilę wzięła tymi samymi dłońmi, w których trzymała pieniądze, wzięła wafelek, który ja planuję zjeść i nakłada mi lody... więc bardzo poprosiłam ją, żeby wzięła serwetkę i wzięła ten wafelek w serwetkę, no bo nie chcę jeść tych wszystkich cywilizacji bakterii, które są na pieniądzach. Jedna się na mnie obraziła, druga kompletnie nie wiedziała o co mi chodzi, a trzecia powiedziała, że się poczuła jakby nie miała aktualnych badań. Przecież ja nie sugerowałam, że ona mnie czymś zarazi. Mówię tylko o podstawowych zasadach higieny i zachodzę w głowę, jak to jest możliwe, żeby ktoś nie zrozumiał, mojej prostej sugestii? Help!" - powiedziała Ewa Chodakowska na swoim InstaStories.
Po tym, jak trenerka opowiedziała całą historię, mnóstwo osób odpowiedziało na jej stories, przyznając, że znają takie zachowanie z własnego życia. Odezwały się również kobiety, które same pracowały kiedyś w lodziarni przyznając, że takie postępowanie jest absolutnie niedopuszczalne.
- "Pracowałam w lodziarni 7 lat i to, co mówisz jest nie do pomyślenia dla mnie... Zawsze przez serwetkę wafelki braliśmy - to było jak nawyk. Jakby mnie ktoś w nocy obudził, krzycząc dwa razy po trzy poproszę, to łapałabym serwetkę" - napisała jedna z fanek Ewy.
- "Właśnie przez takie podchodzenie do sprawy i brak zasad higieny moje dziecko, po zjedzeniu gałki loda z waflem, wylądowało w szpitalu z powodu zatrucia i odwodnienia. Miał wtedy 4 lata... Omijam szerokim łukiem teraz takie lodziarnie..." - odpowiedziała kolejna.
A wy mieliście do czynienia z podobną sytuacją?