Stres to jeden z naszych największych wrogów. Nie tylko przyczynia się do wielu chorób cywilizacyjnych – choćby zawałów mięśnia sercowego czy udarów – lecz także może wpłynąć na zaburzanie odżywiania. A stąd już o krok do otyłości lub anoreksji. To skrajne dwa scenariusze, jednak bardzo prawdopodobne, jeśli w porę nie zaczniemy ograniczać zajadania stresu.
Choroba, która polega na zajadaniu stresu, objawia się bardzo powoli. Na początek sięgamy po jednego batonika, gdy mamy gorszy humor. Potem paczką chipsów wynagradzamy sobie burzliwe spotkanie z szefem. Ani się nie zorientujemy, kiedy przestajemy się zastanawiać nad tym, czy jesteśmy głodni. Po prostu otwieramy kolejną paczkę słonych orzeszków czy paluszków.
Warto wiedzieć, że w stresie organizm zwiększa poziom kortyzolu, hormonu, który sprzyja odkładaniu się tłuszczu. Kolejną konsekwencją nadmiaru kortyzolu są problemy ze snem. To powinien być dla nas znaczący sygnał – jeśli ostatnio przybraliśmy na wadze, czujemy się zmęczeni i rozdrażnieni, bo gorzej śpimy, zastanówmy się, czy nie wpadliśmy w pułapkę zajadania stresu. Kompulsywne zajadanie stresu pojawia się bowiem dosłownie znikąd.
Kompulsywne zajadanie stresu w pracy, problemów w rodzinie, natłoku najróżniejszych spraw domowych lub zawodowych, stałe życie pod presją czasu i z zegarkiem w ręku – to wszystko może przytrafić się nawet najbardziej ułożonej i zdrowej osobie. Najczęstsze przyczyny kompulsywne zajadanie stresu wynikają także z niskiej samooceny i braku wiary we własne możliwości.
Kompulsywne zajadanie stresu może pojawić się jednorazowo, przy jakiejś konkretnej stresującej sytuacji. Może być też wynikiem nudy, a nawet ciągnącej się latami samotności. Psychiatrzy niekiedy upatrują przyczyn zajadania stresu w dzieciństwie. Doświadczenia małego dziecka są kluczowe i mają duże znaczenie w budowaniu naszej samoakceptacji. Dorastamy, a traumy z dzieciństwa „depczą nam po piętach”. Zamiast rozwiązać problemy raz na zawsze lub spojrzeć im twarzą w twarz, wolimy sięgnąć po kolejną czekoladkę.
A naprawdę wszystkie nasze doświadczenia – mowa oczywiście o tych negatywnych – wcześniej czy później dadzą o sobie znać. Dochodzi do kumulacji i organizm stara sobie z nimi poradzić. Czasem właśnie przez kompulsywne zajadanie stresu. Niekiedy w grę wchodzi także picie alkoholu lub palenie papierosów.
Głód ze stresu pojawia się nagle i potrzebuje natychmiastowego reakcji. Nie zna umiaru, nie pozwala się kontrolować. Liczne badania potwierdzają, że kompulsywne zajadanie stresu często wiąże się z konkretnymi zachciankami. Mamy nagle ochotę na lody. Tylko zamiast jednej kulki, zjadamy całej litrowe wiaderko. Co ciekawe amerykańscy naukowcy nawet podzielili jedzenie ze względu na rodzaj stresu, który nas dopadł. I tak stres ze zdenerwowania łagodzi mięsna przekąska, znudzeniu pomagają chipsy, a smutek „leczymy” lodami i ciastkami.
Różne zaburzenia odżywiania leczy się w podobny sposób. Każde wymaga jednak terapii. Ta przy kompulsywnym zajadaniu stresu jest bardzo podobna to terapii u osób dotkniętych anoreksją czy bulimią. Przede wszystkim wymaga indywidualnego podejścia, rozmowy psychoterapeuty z pacjentem o relacjach chorego z rodziną, jego emocjach i prześledzeniu wzorców zachować.
Dodatkowo stosuje się oczywiście bardzo restrykcyjną dietę oraz ćwiczenia. Warto także zainwestować w edukację żywieniową. Nie wolno przerywać leczenia, ponieważ bardzo szybko chory wraca do starych nawyków.
Najważniejszym i zarazem najskuteczniejszym sposobem na zajadanie stresu jest samokontrola i konsekwencja. Dobrze zbilansowana dieta, która dostarcza składników odżywczych i minerałów, to krok drugi. Oprócz tego warto obserwować swoje ciało i uczyć się nazywania emocji. Pomocna będzie także systematyczna aktywność fizyczna.