Te "produkty" przemysłu spożywczego trafiają codziennie na nasze stoły. Nie jest mitem, że w produktach takich znajdziemy spore ilości konserwantów i innych dodatków (polepszaczy), które powodują, że tego rodzaju chleb czy bułki nie mają wiele wspólnego z prawdziwym pieczywem (nawet, jeśli kupujemy chleb razowy - nie będzie on zdrowszy od wyrobów mrożonych wyprodukowanych z białej mąki). Niech nas nie zwiedzie piękny zapach rozchodzący się ze sklepowych maszyn do pieczenia. Świeży jest tylko proces pieczenia, ciasto to już inna historia (bywa, że. wieloletnia).
Są również częstym gościem w naszych domach, na spacerach itp. W składzie wód mineralnych w wersjach smakowych pojawia się wiele niezdrowych składników, takich jak konserwanty, syntetyczne barwniki, czy syrop glukozowo-fruktozowy i cukier. Nie inaczej jest z napojami owocowymi - w przeciwieństwie do soków, które obligatoryjnie muszą być wyprodukowane w 100% z owoców lub nektarów (zazwyczaj muszą zawierać minimum 50 proc. owoców), produkty określone jako "napój" zawierają niewiele owoców - średnio 20 proc. Reszta składników? Jeśli do tej pory nie przeglądaliśmy składu - przed zakupem kolejnego napoju, zwróćmy na to uwagę. W tej kategorii nie sposób również nie wymienić najbardziej niezdrowych napojów w typie coli, herbat mrożonych i innych "lemoniadopodobnych", które oprócz konserwantów zawierają też bardzo dużo cukru, średnio na jedną szklankę przypada nawet pięć łyżeczek!
Choć powinniśmy już wszyscy wiedzieć, że takie produkty wcale nie wspomogą nas w odchudzaniu, wciąż po nie sięgamy - nie zwracając uwagi np. na to, że brak tłuszczu okupiony jest większą ilością cukru albo produktów słodzących takich jak np. aspartam. Żaden dietetyk na pewno nie sięgnie np. po twarożek, jogurt czy kefir 0% tłuszczu.
Cieszą się złą sławą. nie bez racji. Na pewno nie znajdą się na liście zakupów dietetyka. To produkty, które można nazwać bez większej przesady - "mięsopodobnymi". W ich składzie często większość stanowią tzw. wypełniacze, m.in. zmodyfikowana genetycznie, słaba jakościowo soja, sztuczne stabilizatory, zagęszczacze, przeciwutleniacze, wzmacniacze smaku, konserwanty i MOM (mięso oddzielone mechanicznie). Oczywiście można znaleźć parówki i wędliny lepszej jakości, jednak z ich ilością w diecie i tak nie należy przesadzać.
Tego rodzaju produktów wciąż zalega sporo na półkach sklepowych, o ile ich spożycie kilka razy w roku, np. podczas podróży, nie wpłynie negatywnie na naszą kondycję, to jednak warto w ogóle nie wchodzić z nimi w interakcję. Dlaczego? Dodatki smakowe powodują, że są całkiem dobre, na tyle, że możemy wpaść w nawyk sięgania po nie. Jeśli nie mamy silnej woli - lepiej zapomnijmy o ich istnieniu. Zawierają - zazwyczaj - spory zestaw szkodliwych dodatków: od polepszaczy smaku, przez syntetyczne barwniki, po konserwanty. Alternatywą dla nich mogą być produkty z suszonych warzyw (zupy, sosy), których coraz więcej jest na rynku - one także świetnie nadają się na przysłowiowy "biwak" - a ich spożywanie może być wręcz wskazane, wtedy, gdy nie mamy czasu na przygotowanie dobrej jakości posiłku.
Zobacz więcej na: Dietetyk Wygodnadieta.pl