Zaliczam się raczej do nocnych marków i poranne pobudki nie naleza do najłatwiejszych. Jednak postanowiłam rzucić sobie wyzwanie i codziennie rano przed pracą robić krótki, 3-minutowy trening.
Mój trening składał się z jednego ćwiczenia - pajacyków. Pajacyki wykonywałam przez całe 3 minuty bez przerwy w jak najszybszym tempie. Trenowałam rano, na czczo (bez śniadania).
Pierwsze treningi nie były łatwe... Cieżko było mi z samego rana wskoczyć w strój sportowy nawet na te 3 minuty. Żeby się zmotywować powiesiłam nad łóżkiem motywacyjne hasło, które każdego dnia po przebudzeniu przypominało mi o wyzwaniu.
Przyznam szczerze, że początek był trudny. Skakanie przez równe 3 minuty wcale nie jest, jakby się mogło wydawać, takie proste. Potrafi dać niezły wycisk. Po tych kilku minutach intensywnych podskoków potrafiłam być nieźle spocona.
Kiedy zaraz po przebudzeniu brakuje ci energii ten trening pobudzi cię bardziej niż kawa, czy energetyk! To działa. Nigdy nie byłam tak rozbudzona po żadnej kawie. Spodobało mi się! Co prawda z porannej kawy i tak nie zrezygnuję, ale planuje połączyć te dwie rzeczy.
Co do metabolizmu to zauważyłam, że po zaledwie kilku minutach treningu mój żołądek był juz przebudzony do życia i domagał się jedzenia. Czyli również działa! :)