Ta nietypowa metoda treningowa cieszy się ogromną popularnością wśród gwiazd. Efekty widoczne są o wiele szybciej

Zacznijmy od tego czym jest sam trening za pomocą elektorstymulacji. 

Elektrostymulacja mięśniowa (EMS), polega na tworzeniu bodźców nerwowych, które oddziałują na mięśnie. Impuls elektryczny wysyłany przez urządzenie powoduje spięcie mięśnia, wymuszając jego pracę. Pobudzany mięsień nie jest w stanie rozróżnić, czy impuls do skurczu wyszedł z mózgu, czy z urządzenia. Regularna elektrostymulacja zdrowego mięśnia, prowadzi do wzrostu jego masy oraz zmniejsza otaczającą go tkankę tłuszczową. Jednak sama elektrostyumulacja to nie wszystko. Oprócz dostarczanego do mieśnia bodźca w trakcie treningu wykonujemy razem z trenerem przygotowany przez niego zestaw ćwiczeń. Ja wygląda cały trening?

Trening EMS w Bodybar, w którym miałam okazję przetestować tę metodę treningową trwa 30 minut. Przez 20 minut wykonywałam ćwiczenia wzmacniające na wszystkie partie ciała, ok 5 minut trwała część spalająca tkankę tłuszczową, a kolejne 5 to rozluźnienie moich mięśni. Trening odbywa się z trenerem personalnym, który dopasował trening do moich potrzeb. W trakcie trwania treningu stymulowanych jest jednocześnie dziewięć głównych grup partii mięśniowych. Ciało otrzymuje ponad 150 razy więcej napięć mięśni niż podczas tradycyjnego treningu. Taka 30 minutowa sesja treningu EMS odpowiada 1,5-2 godzinom spędzonym w siłowi. 

Osoby polecające trening EMS zapewniają, że ta metoda treningowa w o wiele krótszym czasie pozwoli nam na osiągniecie takich samych efektów, jak intensywny trening siłowy z obciążeniem maksymalnym. A co za tym idzie w szybki i efektywny sposób możemy zbudować pożądaną masę mięśniową. Jednocześnie w krótkim czasie prowadzi do intensywnego spalania tkanki tłuszczowej. Ponadto, trening EMS przyspiesza też metabolizm, łagodzi bóle pleców oraz poprawia samopoczucie. Brzmi rewelacyjnie! A jak jest naprawdę?

Nie wierzyłam w to, że bodźce wywołane za pomocą elektrostymulacji będą porównywalne do tych, które odczuwam wykonując martwy ciąg, robiąc hip thrust, czy podciągając się na drążku. Nie wierzyłam dopóki trener nie zaczął ustawiać poziomu intensywności impulsów. Impulsy ustawione na poszczególne części mojego ciała wahały się w przedziale 40-50% maksymalnej intensywności maszyny, co dla mnie było progiem mojej wytrzymałości. Byłam w szoku! Uwielbiam intensywny trening, aż do upadku mięśniowego i tutaj sama mogłam decydować o tym, jak intensywne impulsu otrzymają moje mięśnie. 

Trzeba jednak podkreślić, że nie jest to cudowna metoda, dzięki której od razu zmieni się nasza sylwetka. Jest to zdecydowanie wygodna i ekspresowa metoda treningowa, ale jak podczas każdego proces i zmiany na efekty potrzeba czasu i przede wszystkim systematyczności.