Kiedy skończyłam 6 lat mój tata, były zawodnik judo, zaprowadził mnie na mój pierwszy trening. W latach, kiedy zaczynałam, nie było damskich grup treningowych, dlatego ćwiczyłam sama - z chłopakami. Nie ukrywam, że sport od dziecka dawał mi niesamowitą satysfakcję i zawsze wiedziałam, że to w tym kierunku chciałabym pójść.
Wszyscy sportowcy, którzy trenują jakiekolwiek sztuki walki, z pewnością choć raz "zbijali wagę". Najczęściej robi się to tak, że na kilka dni przed zawodami minimalizujemy spożywanie jakichkolwiek posiłków, a dodatkowo rezygnujemy też z picia wody. To pozwala nam w bardzo krótkim czasie zredukować naszą masę ciała nawet o kilka kilogramów. Oczywiście ta metoda do najzdrowszych nie należy, ale kiedy ma się kilkanaście lat to się o tym nie myśli. Żeby mieć energię na treningach zamiast dużych posiłków, wybierałam wysokokaloryczne batony i kolorowe napoje które, choć na chwilę sprawiały, że miałam siłę. Niestety odbiło się to bardzo na moim zdrowiu i wyglądzie.
To jedno z tych zdjęć, na którym doskonale widać jak złe odżywianie odbiło się na moim wyglądzie. Choć trenowałam 7 dni w tygodniu, to i tak nie wyglądałam dobrze. Na tym zdjęciu rzuca mi się w oczy od razu moja fryzura, którą zrobiłam, sama nie wiem czemu, ale nie to jest najważniejsze. Waga 6 lat temu (bo wtedy było zrobione to zdjęcie) pokazywała 68 kilogramów! Dodam tylko, że mam 158 cm wzrostu, więc był to naprawdę "dobry" wynik.
Tutaj z kolei pokażę wam zdjęcie, na którym ważę 57 kg (była to moja waga startowa). Jak widać, nadal ta sylwetka nie jest ani umięśniona, ani wyrzeźbiona, choć taka być powinna. Dlaczego tak było? Otóż cały sekret tkwi właśnie w złym jedzeniu, w tym fast foodów, batoników, czekolad i piciu kolorowych, gazowanych napoi. Jako kilkunastoletnia dziewczyna nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo wyniszczam swój organizm. Dla porównania na zdjęciu poniżej, po 5 latach, też ważę 57 kg. Różnica widoczna jest gołym okiem!
Końcówka 2015 roku była momentem przełomowym w moim życiu. Okazało się, że już wkrótce urodzę dziecko. Jak możecie się domyślać, moje nastawienie do życia bardzo się zmieniło. Zaczęłam zdrowo się odżywiać i na całe szczęście przez cały okres ciąży mogłam ćwiczyć. Niestety waga z dnia na dzień rosła i to w zastraszającym tempie. W dniu porodu na wadze było 85 kg! Tak, dobrze czytacie. Dla przypomnienia dodam, że mam 158 cm wzrostu, więc jestem dość niska. Przerażona tą wagą zapytałam mojego lekarza prowadzącego, dlaczego tak się dzieje, skoro zdrowo się odżywiam i ćwiczę. On znając całą moją historię ze "zbijaniem wagi" powiedział, że to właśnie efekt jojo tych wszystkich lat, kiedy męczyłam swój organizm. Nie chcę mówić, że byłam załamana, ale po urodzeniu dziecka postanowiłam coś zmienić.
Po urodzeniu mojej córki dałam sobie czas, ale wiedziałam, że muszę wrócić do formy sprzed ciąży. Ba! Chciałam wyglądać jeszcze lepiej. Nie minął rok, odkąd urodziłam córkę, a moje ciało wyglądało zdecydowanie lepiej niż przed całą ciążą.
Kiedy tylko skończył się okres połogu, wzięłam się za siebie. Zaczęłam regularnie ćwiczyć (także w domu) i zmieniłam swoje nawyki żywieniowe jeszcze bardziej. Ze swojej diety wykluczyłam laktozę, bo wiedziałam, że w nadmiarze mi szkodzi. Zaczęłam codziennie rano pić wodę z cytryną i miodem, ustabilizowałam swoje posiłki (jem 4 dziennie). Nie liczę ani kalorii, ani makro. Kiedy mam czasem ochotę zjeść pizzę to po prostu to robię, ale w tym wszystkim zdrowy styl życia zawsze jest na pierwszym miejscu.
Zawsze chciałam pojawić się na okładce jakiegoś magazynu lub na bilbordzie. Kto by nie chciał? W 2017 roku rozpoczęłam swoją pracę w portalu Myfitness.pl jako trenerka i redaktorka. Nie ukrywam, że to jeszcze bardziej zmotywowało mnie do pracy. Efekt tego był taki, że w wakacje wzięłam udział w kampanii portalu, a efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nie tylko spełniło się jedno z moich małych marzeń, ale ja sama czułam się świetnie, bo wyglądałam znacznie lepiej niż kiedyś.
Mimo, że moja kariera sportowa w judo już się zakończyła (choć nie odwiesiłam jeszcze judogi na wieszak), to wiem, że moje ambicje pozostaną zawsze takie same. Pokochałam nowy, zdrowy styl życia, mocne treningi - chociaż teraz nie ćwiczę już 7 razy w tygodniu i zdrowe posiłki, które nie muszą być nudne. Wspólnie z mężem pozytywnie nakręcamy się każdego dnia. On również jest sportowcem, dlatego to motywuje mnie jeszcze bardziej. Chcemy, by nasza córka od małego poznała nasze zdrowe nawyki i również z nimi dorastała.
Od ponad 3 lat jestem również trenerką personalną. Każdy trening, który wykonuję z moimi podopiecznymi testuję zawsze na sobie. Przez 16 lat mojej sportowej kariery bardzo wiele się nauczyłam i to też pragnę przekazać swoim podopiecznym. Od pół roku ćwiczę również z Julią Wieniawą. O jej metamorfozie piszą prawie wszystkie portale, bo rzeczywiście widać, że Julia wykonała ogromną pracę. Chcę nadal motywować innych do działa i udowadniać na swoim przykładzie, że każdy kiedyś zaczynał. Kiedyś ktoś mi powiedział, że mi było łatwiej, bo trenuje całe życie i owszem jest mi łatwiej wykonywać wiele ćwiczeń, ale jak widać efekt ostateczny był taki, że swoją metamorfozę zaczynałam z poziomu zero. W życiu kieruję się zasadą "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą", choć tych walk trzeba stoczyć naprawdę wiele.