Miłość jak trening

Ulicą idzie człowiek. Ma przyspieszony oddech, jego serce bije bardzo szybko, ma spocone dłonie i lśniące oczy. Jest zakochany, czy... właśnie wraca z treningu?

Obie odpowiedzi mogą być poprawne, ponieważ stan zakochania wywołuje fizyczne objawy podobne do objawów wysiłku fizycznego. To nie żart! Zarówno sport jak i miłość powodują wydzielanie się zwiększonych ilości przeróżnych substancji chemicznych, które oddziałują na mózg niemal jak narkotyk. Gdy jesteś zakochany, czujesz się szczęśliwy, pełen energii, tryskasz pomysłami. Jeśli kiedykolwiek wybrałeś się na jogging, albo aerobik, wiesz, że po treningu czujesz się podobnie. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż chemia miłości jest podobna do chemii wysiłku fizycznego. Początkom miłości towarzyszy prawdziwy koktajl chemiczny - mieszanka phenylethaminy (przyspiesza przepływ informacji między komórkami), dopaminy (sprawia, że czujesz się dobrze) i norepinefryny (stymuluje wydzielanie adrenaliny). Gdy organizm zbyt gwałtownie doda do krwi porcję phenylethaminy, a może się to stać pod wpływem spojrzenia lub dotyku ukochanej osoby, możesz dostać zawrotów głowy, mieć uczucie miękkich kolan i ogólnej niemocy. Zupełnie jak po bardzo intensywnym treningu... Najważniejszymi hormonami wysiłku fizycznego są dopamina, adrenalina i endorfiny. Dwie pierwsze substancje są identyczne jak składniki koktajlu zakochanych. A endorfiny? One także są substancjami, związanymi z uczuciem miłości. Tyle, że endorfiny są charakterystyczne raczej dla zaawansowanego etapu miłości, czyli uczucia dojrzałego, pozbawionego może gwałtownych uniesień, ale za to pełnego spełnienia i ciepła.

Więcej o:
Copyright © Agora SA