Fast food - cukier i tłuszcz to pestka

Fast food stał się synonimem niezdrowej żywności. Każdy to wie, ale nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że zawarta w nim duża dawka cukru i tłuszczu nie jest tym, czego można obawiać się najbardziej.

Amerykański autor głośnej książki "Fast Food Nation" ("Naród fast foodów") zamieścił fragmenty swojej pracy w bostońskim miesięczniku "The Atlantic Monthly", numer ze stycznia 2001. Mimo, że zaraz po ukazaniu się artykuł został zdjęty z witryny internetowej, przez cały rok był na liście bestsellerów gazety The New York Times. Choć publikacja ta zdążyła już pokryć się kurzem, warto przytoczyć część informacji w niej zawartych. Świadomie podejmij decyzję o tym, czy racząc się apetycznie wyglądającymi frytkami i kurczakiem, chcesz ryzykować zjedzeniem substancji niekojarzących się z przemysłem spożywczym...

Miłe złego początki We wczesnych latach istnienia sieci jednej z najbardziej znanych restauracji typu fast food frytki były robione "od zera" każdego dnia. Ziemniaki typu Russet Burbanks obierano, cięto na paski i smażono w kuchniach restauracji. Jednak już w połowie lat sześćdziesiątych, czyli kiedy sieć rozrosła się na całą Amerykę, postanowiono obniżyć koszty, zredukować liczbę dostawców i sprawić, żeby frytki smakowały tak samo w każdym punkcie sieci. Zmiana była jednak na tyle subtelna, że niewielu klientów zauważyło różnicę. Miała ona jednak ogromny wpływ na rolnictwo i dietę całego kraju - naturalna żywność została zamieniona na zaawansowany technologicznie towar przemysłowy.

Legendarny smak sukcesu Ogromna popularność tanich, masowo produkowanych frytek zmieniła styl odżywiania się mieszkańców USA. W 1960 roku przeciętny Amerykanin zjadał rocznie średnio około 40 kg świeżych ziemniaków i 2 kg mrożonych frytek. W roku 2000 konsumował średnio około 25 kg świeżych i 15 kg mrożonych frytek, a sieci fast food stały się największym kupcem ziemniaków w USA.

Charakterystyczny smak frytek odegrał ważną rolę w sukcesie jednej z obecnych na całym świecie sieci restauracji typu fast food. Ich sprzedaż do dziś przynosi większe zyski niż hamburgery. Ich wyróżniający się smak nie pochodzi jednak od rodzaju ziemniaków, które sieć kupuje. Tajemnica kryje się w rodzaju używanego do ich smażenia oleju. Przez wiele lat była to mieszanka oleju z nasion bawełny (7%) i tłuszczu wołowego (93%). Dawała ona frytkom unikalny smak. Od 1990 frytki smaży się w oleju roślinnym. Zmiana została spowodowana ciężarem wszechobecnej krytyki - przecież tłuszcz zwierzęcy szkodzi. Pojawił się więc problem jak zrobić frytki smakujące tłuszczem zwierzęcym, ale bez smażenia ich w tłuszczu wołowym. Problem rozwiązano: na końcu listy składników które zawierają frytki jest niepozorne, tajemnicze określenie: "smak naturalny" (natural flavor). Ten składnik pomaga wytłumaczyć nie tylko to, dlaczego frytki smakują tak dobrze, ale dlaczego większość przetworzonej żywności, czyli takiej, jaką je niemal cały wysokorozwinięty świat smakuje tak jak smakuje, czyli po prostu dobrze.

Oszukać kubki smakowe "Smak naturalny" to chemiczny aromat, którego wytworzenie polega na wyprodukowaniu odpowiedniej mieszanki lotnych chemikaliów. Najprościej rzecz ujmując, tajemnica zapachu twojego kremu do twarzy jest analogiczna do tej, która decyduje o smaku części jedzenia z lodówki supermarketu. Frytki z fast foodu są jednym z niezliczonych rodzajów żywności, których smak jest tylko częścią skomplikowanego procesu produkcji. W rzeczywistości wygląd i smak tego co dzisiaj jemy jest chemicznie przetworzoną iluzją smakową. Przemysł smakowy zaczął rozwijać się w połowie dziewiętnastego wieku, kiedy to przetwarzana technologicznie żywność zaczęła być produkowana na masową skalę. Uznając potrzebę stosowania dodatków smakowych, producenci przetwarzanej żywności zwrócili się do producentów perfum, którzy od dłuższego czasu mieli doświadczenie z esencjami i aromatami lotnymi. Prawdopodobnie właśnie ten postęp technologiczny wykorzystał właściciel jednego z fast foodów, kiedy wyeliminował tłuszcz wołowy ze swoich frytek. Jak podaje McSpotlight - jedna z największych i najbardziej znanych organizacji antykorporacyjnych - firma nie chce ujawnić dokładnego pochodzenia naturalnego smaku dodawanego do swoich frytek. Jednak w odpowiedzi na zapytanie redakcji Vegetarian Journal przyznała, że jej frytki otrzymują część charakterystycznego smaku ze źródeł zwierzęcych. Źródłem tym może być wołowina, choć nie wykluczone, że jest to inny rodzaj mięsa. We Francji, na przykład, frytki są czasami smażone w tłuszczu kaczym lub końskim.

Ile jest mięsa w mięsie? Jako ciekawostkę dodajmy również fakt, że redaktorzy portalu Organic Authority prześwietlili skład kurczaka w pewnej restauracji szybkiej obsługi. Okazało się, że jest w nim tylko 50% mięsa. Cała reszta to wypełniacze i dodatki. Oto co oprócz mięsa zawierają kawałki "pysznego" kurczaka: przeważa woda, skrobia, słodziki i sól, ale poza tym znaleźć w nich można: - polidimetylosiloksan - polimer krzemu zapobiegający zawilgoceniu żywności, używany między innymi do produkcji dezodorantów, mydeł czy smarów, - TBHQ (tert-butylohydrochinon) - substancja na bazie butanu używanego w zapalniczkach i produkcji środków lakierniczych, skutecznie zapobiegająca jełczeniu jedzenia, - fosforan aluminiowo-sodowy - nie zaleca się jego stosowania w produkcji żywności ponieważ sprzyja rozwojowi nowotworów żołądka, - nadający mięsu drobiowemu miękkość fosforan aluminiowo-sodowy, który może powodować odwapnienie kości i (bagatela!) zaburzenia oddychania. - ekstrakt z wołowiny.

Oczywiście wszystkie substancje są dodawane do kurczaków w ilościach zgodnych z normą. Niestety większość niskotoksycznych dodatków do żywności ma tendencję do akumulowania się w organizmie i osiągania niebezpiecznych stężeń z upływem czasu.

Ty też dasz się nabrać Aby zobrazować jak produkuje się takie smaki przytoczmy przykład przedsiębiorstwa o nazwie Red Arrow, które produkuje "naturalny smak wędzony" poprzez spalanie trocin i wyłapywanie chemikaliów aromatycznych, jakie wydostają się podczas procesu spalania do powietrza. Dym jest "wyłapywany" w wodzie, a następnie butelkowany. Dzięki temu inne przedsiębiorstwa mogą sprzedawać swoją żywność, wyglądającą i pachnącą tak, jakby rzeczywiście była wędzona nad ogniem - podają źródła McSpotlight. Dziś technologia chemicznego przetwarzania smaków i zapachów jest tak zaawansowana, że aromat zamoczonego w buteleczce białego paska papieru, takiego z jakim można się spotkać w perfumerii, może sprawiać wrażenie nadzwyczaj realistycznego zapachu hamburgera pachnącego tak intensywnie, jakby ktoś w pokoju przewracał go właśnie na gorącym grillu.

Nadal masz ochotę na wypad do fast foodu?

Dołącz do na na Facebooku!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.