Odkurzacz walczy z nadwagą

Amerykanki mniej odkurzają, piorą i zmywają naczynia, niż robiły to dawniej. I tyją - wynika z najnowszych badań opublikowanych w naukowym piśmie "PloS One". Ile kalorii można stracić podczas prac domowych?

Dziesięć kilo więcej

Najpierw dwa lata temu ukazał się wielki raport na temat fizycznej aktywności Amerykanów w pracy. Obejmował dane z, bagatela, pół wieku. Dowiódł, że praca wymagająca od pracownika częstego chodzenia czy podnoszenia czegoś, niemal zanikła. Teraz zatrudnieni spędzają większość czasu, siedząc przed komputerem lub prowadząc rozmowy przez telefon. Wyliczono nawet, że amerykański pracownik dziennie spala średnio o 150 kalorii mniej niż spalali jego pracujący rodzice.

Badania mają pewne ograniczenia. Skupiały się na osobach zatrudnionych formalnie, pomijając część populacji, np. osoby niezatrudnione na etat lub pracujące w domu, czyli sporą grupę, głównie kobiet.

- Pół wieku temu większość kobiet nie pracowała poza domem. Wykonywały pracę, jak to się ładnie mówi, na rzecz rodziny - mówi Edward Archer z University of South Carolina, autor pracy w "PloS One".

I dodaje: - Dzisiejsze Amerykanki ważą średnio o 10 kg więcej (75 kg) niż ich rówieśniczki w roku 1965 (65 kg). Dlaczego? Czy jest to jedynie wpływ innego sposobu odżywiania się, czy może mniejszej aktywności fizycznej?

Uczonych interesowało, jak zmienił się wzorzec u kobiet w ciągu tych lat. By to zbadać, wykorzystali dzienniki, które pisały panie w ramach American Heritage Time Use Study (projekt badający codzienne życie Amerykanów).

Naukowcy podzielili dzienniki na dwie grupy: kobiet pracujących i niezatrudnionych. Analizowano ponad 50 tys. zapisków stworzonych między rokiem 1965 a 2010. Sprawdzano, ile godzin kobiety spędzały na poszczególnych aktywnościach, jak dużo kalorii mogły spalać podczas każdego z tych zajęć i jak to się zmieniało na przestrzeni dekad.

Telewizor zamiast żelazka

Okazuje się, że w 1965 roku kobiety spędzały średnio prawie 26 (!) godzin tygodniowo na sprzątaniu, gotowaniu i robieniu prania (autorzy nie uwzględniali opieki nad dziećmi, a wiadomo, ile to pochłania energii!). Pracujące w firmach sprzątały o kilka godzin mniej.

Teraz kobiety średnio spędzają nieco ponad 13 godzin w tygodniu na pracach domowych. Jeśli zostają w domu, to... oglądają telewizję. 45 lat temu zajmowało im to około ośmiu godzin w tygodniu (komputerów jeszcze nie było). W 2010 roku - 16,5 godziny.

Uczeni zbadali też aktywność fizyczną w czasie wolnym. Mogły to być zajęcia sportowe, zabawa z psem na spacerze, praca w ogródku. Dawniej panie przeznaczały na nią nieco ponad godzinę (były najwyraźniej zbyt zmęczone, by jeszcze dodatkowo się ruszać), teraz ponad dwie. Ale to za mało, by zrekompensować utracone godziny ruchu spędzane wcześniej na krzątaniu się po domu.

Dziś kobiety "wykonujące pracę na rzecz rodziny" spalają dziennie średnio o 360 kalorii mniej niż ich rówieśniczki 45 lat temu. Te, które pracują poza domem, wychodzą na tym lepiej - tracą tylko o 130 kalorii mniej w porównaniu z tymi paniami, które też pracowały w 1965 roku.

Według dr. Archera jest to przyczyna epidemii otyłości. Ale nie jedyna. Winę ponosi też postęp technologiczny. Zdecydowanie mniej gotujemy, a sprzątanie jest dużo łatwiejsze. W roku 2000 prawie połowa pieniędzy przeznaczonych na jedzenie wydawana była na kupno dań gotowych. W latach 70. mniej niż jeden procent amerykańskich gospodarstw domowych miało mikrofalówkę, od roku 2005 ma je ponad 90 proc. Zmywarka pomaga w zmywaniu w ponad 60 proc. gospodarstw. Sprzęt AGD robi to wszystko za nas. Od samego noszenia odkurzacza z lat 60. można było sobie wyrobić niezłe bicepsy.

Warzywa obieraj w kuchni

Ważna jest też zmiana roli, jaką w społeczeństwie odgrywa kobieta. Między rokiem 1950 a 2000 procent matek zatrudnionych na etacie wzrósł w USA z 19 do 57. Ma to swoją cenę. Pracujące kobiety już nie zajmują się na stałe dziećmi (około ośmiu godzin tygodniowo mniej niż ich niepracujące koleżanki) i mniej czasu poświęcają domowi (około dziesięciu godzin mniej). O trzy godziny na dobę mniej śpią!

Równouprawnienie wychodzi nam bokiem? Mam wracać do garnków i żelazka?

- Problem tkwi w tym, że kiedyś kobiety, wykonując prace domowe, ruszały się więcej niż teraz, gdy się od tych obowiązków uwolniły. Nie zamieniają deski do prasowania na spacer, jazdę na rowerze czy siłownię. Są w pracy. A tam siedzą. Wracają do domu i włączają telewizję. Trzeba w jakiś sposób przywrócić ruch do czasu spędzanego w domu - tłumaczy dr Archer.

Jak to zrobić?

- Nie trzymajmy komputera pod ręką albo na kolanach. Odstawmy w jedno miejsce i podchodźmy do niego, żeby sprawdzić skrzynkę. To samo zróbmy z telefonem. Odłóżmy go gdzieś na półkę poza bliskim zasięgiem rąk. Kiedyś trzeba było do aparatu podejść. Warzywa do obiadu krójmy w kuchni, a nie na siedząco w pokoju przed telewizorem - podpowiada dr Archer.

Mycie podłogi czy pół godziny na rowerze?

Skoro domowe prace są tak ważne dla aktywności fizycznej, to ile kalorii możemy stracić? Ilość spalanych kalorii podczas danej czynności zależy od wielu czynników, choćby naszej wagi, metabolizmu czy ilości tkanki tłuszczowej, więc każdy spali przy tej samej czynności inną ilość kalorii. Pamiętając o tym, pobawmy się.

Zatem osoba ważąca 70 kg traci około:

- 150 kcal podczas dużego zmywania po rodzinnym obiedzie;

- 20 kcal oglądając telewizję przez godzinę;

- 150 kcal podczas półgodzinnej przejażdżki na rowerze (w tempie rekreacyjnym);

- 50 kcal podczas 15 min odkurzania;

- 150 kcal podczas godzinnego prasowania;

- 250 kcal podczas półgodzinnej jazdy na nartach lub gry w koszykówkę;

- 400 kcal podczas godzinnego dość intensywnego spaceru;

- 300 kcal grając godzinę w kręgle,

- 150 kcal zgarniając śnieg z samochodu

To może trochę odkurzę.

Margit Kossobudzka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.