Namawiają cię do złego? Nie daj się i ćwicz dzielnie!

"No coś ty! Sama upiekłam to ciasto, a ty nawet nie spróbujesz?", "Nie widzieliśmy się przez tyle miesięcy, a ty się ze mną nie napijesz?", "Przecież jest zimno, a ty i tak chcesz iść biegać? Odpocznij lepiej w domu". Kto z was nie trafia na osoby, które próbują namieszać w planach treningowych? Kot nie musi się tłumaczyć z tego, że nie sięgnie po kawałek domowego ciasta czy drinka? Kilka słów o tym, jak sobie radzić w podobnych przypadkach.

Dołącz do nas na Facebooku

Chyba każdy, kto regularnie ćwiczy od lat, doskonale wie, o czym mowa. Jeśli uprawiasz sport od dawna i nie brakuje ci motywacji, jest niewielka szansa, że inni ludzie będą w stanie ci przeszkodzić. Gorzej, jeśli po wakacjach postanowiłeś wziąć się w garść i zadbać o siebie, a zamiast liczyć na wsparcie, zastanawiasz się, jak wytłumaczyć, że nie idziesz dziś na piwo, bo jutro rano czeka cię trening? W końcu nie chcesz też wyjść na totalnego odmieńca i nudziarza, który nie wie, co to dobra zabawa. Jak znaleźć równowagę i umiejętnie powiedzieć nie, kiedy ktoś próbuje cię odciągnąć od zdrowego trybu życia? Wszystko zależy od tego, z jakim typem masz do czynienia. Sama nie raz musiałam się zmagać z podobnymi sytuacjami, dlatego mogę się podzielić swoimi pomysłami. Nie jestem psychologiem, terapeutą ani nikim takim, ale biegam, trenuję siłowo, pływam i służę życiowym doświadczeniem sportowca-amatora.

1. Typ: "Kawałek czekolady ci nie zaszkodzi"

Owszem, nie zaszkodzi, szczególnie jeśli raz na jakiś czas sięgniesz po dobrej jakości gorzką czekoladę (przynajmniej 70%). Jednak na co dzień, nie na taką czekoladę jesteśmy namawiani. W pracy roi się od koleżanek, które mają imieniny, urodziny, komunię córki, rocznicę itd. Co zrobić, kiedy proponują ci ciasto, a ty jesteś na diecie? Jest kilka sposobów.

1. Prawda - rozwiązanie najprostsze

"Wygląda świetnie. Daj powąchać. Mmmmmm - cudownie pachnie! Na pewno smakuje jeszcze lepiej, ale niestety wiesz, że ciężko trenuję i pilnuję tego, co jem. Muszę powiedzieć nie" - i patrzysz swoim słodkim wzrokiem a la Kot ze Shreka.

2. Postaw na półśrodki

Nałóż sobie malutką porcję, ale dosłownie tyle, ile zmieści ci się na widelcu, żeby spróbować i wypowiedzieć się. U mnie bywa różnie, czasem próbuję dla świętego spokoju, ale jeśli nie masz na tyle silnej woli, by poprzestać na kawałku "dla smaku", nie rób tego.

Jakich argumentów najczęściej używa fan dobrego jedzenia do tego, by cię sprowadzić na złą drogę?

- Nie wygłupiaj się, jeden kawałek ci nie zaszkodzi.

- Przecież świetnie wyglądasz! Nie musisz być na diecie (Tak, ale świetnie wyglądam dlatego, że nie opycham się ptysiami).

- Ale to jest ciasto dietetyczne (czytaj: zamiast dwóch kostek masła, dodałam jedną).

2. Typ: "Chodź na drinka, jest weekend!"

Tak jak odmawianie ludziom, którzy namawiają mnie na próbowanie słodkości, przychodziło mi stosunkowo łatwo, tak nieco gorzej szło z lampką wina czy drinkiem. W końcu każdy czasem ma ochotę się rozerwać ze znajomymi, a bliskim ciężko jest odmówić - szczególnie w naszym kraju. Są jednak sposoby.

1. Szykuję się do zawodów

Maraton działał najlepiej. Wiadomo, nikt nie chce przyczynić się do tego, żeby przeszkodzić w czymś tak dużym, ale też nie każdy biega maratony. Dlatego wszystkie zawody są doskonałym argumentem. Kiedy mówisz, że masz trening, zaraz usłyszysz, że raz możesz sobie odpuścić. Kiedy powiesz, że przygotowujesz się do zawodów: crossfitowych, rowerowych czy jakichkolwiek innych, zobaczysz, podziała to nieco lepiej.

2. Biorę antybiotyk

Powiedzmy, że to jest już cięższy kaliber, dlatego używam go tylko w ekstremalnych sytuacjach, kiedy już mocno upity tłum przekonuje mnie, że "MUSZĘ SIĘ NAPIĆ". Lepiej powiedzieć, że przyjmujemy suplementy, których nie można mieszać z alkoholem.

Jakich argumentów najczęściej używa ten imprezowicz do tego, by cię sprowadzić na złą drogę?

- Jedno piwko niczego nie zmieni! (Owszem, zmieni, mimo tego raz na jakiś czas można sobie pozwolić, ale gdyby tak ulegać każdemu, kto nas namawia, to ile byśmy pili?)

- Tyle czasu się nie widzieliśmy. Musimy się napić! (A nie możemy iść na obiad albo na basen?)

3. Typ: "Dołącz do kółka samobójców"

Kolejny typ, który próbuje cię odciągnąć od treningów, to taki, który uważa, że to, co robisz, tylko ci zaszkodzi. Kiedy chodziłam na zajęcia fitness, słyszałam, że jest duża grupa i nie mam pewności, że poprawnie wykonuję ćwiczenia. Kiedy zapisałam się na kurs na trenera osobistego i zaczęłam ćwiczyć siłowo, słyszałam, że uszkodzę sobie kręgosłup od tych ciężarów i tyle z tego będzie. Kiedy zaczęłam biegać tutaj dopiero się zaczęło: stawy, serce - rozpadnę się przed sześćdziesiątymi urodzinami. Gdy zapytałam rodziców, czy będą mi kibicować podczas maratonu, mama powiedziała "Jasne", a tata: "Na pewno nie! To banda samobójców! Jak można biegać przez cztery godziny i mówić, że to jest zdrowe?". Jasne, zdrowe nie jest, dlatego nie robi się tego co tydzień. Co odpowiadać?

1. Podać argumenty na tak

Jeśli mamy wiedzę na ten temat, nie bójmy się jej użyć. Wyjaśnijmy co robimy i dlaczego. W momencie, gdy trafisz na zatwardziałego przeciwnika, niczym go nie przekonasz. Ale wiedz, że tak naprawdę zazdroszczą ci tego, że jesteś aktywny i masz zapał, albo są dumni, ale się nie przyznają (jak mój ojciec, który mi nic nie powiedział, a w pracy wszystkim się chwalił).

2. Po prostu olej to!

4. "Wiem najlepiej. Nie ma szans"

Jest mnóstwo osób, które będą próbowały ciebie zniechęcić wypowiedziami typu: "Bez sensu, za mało się przygotowywałeś, żeby już brać udział w zawodach" albo "I co, wygrałeś?", kiedy przecież nie o to chodziło. Podejmuj różnego rodzaju wyzwania po to, by motywować siebie do cięższej pracy, ale przecież nikt nie mówi o walce o pierwsze miejsca, chodzi o udział i o to, by dać z siebie tyle, ile jesteś w stanie i wytrwać do końca, nie poddać się. Za każdym razem, kiedy biorę udział w jakimś biegu, słyszę: "I co, wygrałaś?", a jak przebiegłam maraton i powiedziałam: "Tak, wygrałam, bo zrealizowałam wyznaczony cel, usłyszałam: I jak bardzo złamałaś te 4h?". Gdy podałam czas 3:58:39, usłyszałam "Ojej, to ledwo, ledwo", jakby łamanie czterech godzin oznaczało bieg na 3:30:00.

Cóż, na każdym kroku spotkamy się z osobami, które nie będą w stanie zrozumieć tego, że coś jest dla nas ważne (Anka, nie wygłupiaj się, na stare lata ci się zachciało w zawodach startować) i będą próbowały namówić nas na piwo, tort czy odpuszczenie treningu. Pamiętaj jednak, że wszystko zależy od ciebie i na wszystko są sposoby. Trzeba znaleźć równowagę i jednak czasem skusić się na kawałek tortu czy piwo, bo czym byłoby życie bez nich? Ale rób to wtedy, kiedy ty masz na to ochotę, a nie wtedy, gdy ktoś ci wmawia, że MUSISZ się napić.

Anna Szczypczyńska

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.