Przygotowania do maratonu - Pierwsza próba!

Mam za sobą pierwszy wyścig. Wzięłam udział w sobotnim Grand Prix Warszawy, żeby sprawdzić swoją formę i zobaczyć na co mnie stać. Wiedziałam, że lubię biegać, ale nie wiedziałam, że tak bardzo to kocham. Aż do dziś. Upał, słońce, zupełnie nowa trasa - to wszystko się nie liczy, gdy wokół biegną inni ludzie, a przypadkowi przechodnie zachęcają do tego, by przyspieszyć i dać z siebie wszystko. Tak zapamiętam mój pierwszy w życiu zorganizowany bieg. Padło na Grand Prix - 10 km na Mokotowie.

Dołącz do nas na Facebooku

Cały tydzień trochę o tym myślałam. Może nawet nie trochę, bo do tego stopnia bałam się zakwasów, że ani razu nie poszłam na siłownię potrenować. Przez kolejne dwa dni zwykle "czuję nogi": są cięższe, biegnę wolniej, potrzebuję nieco więcej czasu na regenerację. Nadrobię to. Denerwowałam się tylko rano. Jak zwykle zjadłam płatki owsiane z orzechami i jogurtem naturalnym, wzięłam prysznic i do boju!

Na pewno raźniej jest, kiedy biegniesz z kimś, kogo znasz. Ja nie znałam nikogo, ale przywykłam do tego, że większość rzeczy robię sama. Szczególnie, kiedy jest to pierwszy raz. Mój facet zawiózł mnie na miejsce, więc nie było tak źle. Takie wsparcie przed samym biegiem też sporo daje. 

Pierwszy numer startowy Ani

Jakie są moje wrażenia? 

Mam kilka refleksji więc będę jak chłodny matematyk i wypiszę w punktach. Ci, którzy nie biegli, mogą skorzystać ;)

1. Mój wynik

5:01 min/km średnia prędkość 12km/h

Oficjalny wynik: 50:59 (www.biegi.waw.pl)

2. Start Tutaj zawaliłam. Nie wiem jak się ustawić, żeby w otoczeniu były osoby na podobnym poziomie. Nie ma tragedii, ale lepiej było zacząć nieco szybciej, bo można stracić nawet kilkadziesiąt sekund na wymijanie na wstępie, gdy na starcie jest tak tłoczno.

3. Upał Nie przywykłam do tak wielu kilometrów w pełnym słońcu. Owszem, biegam w każdych warunkach, ale jak jest gorąco, to ograniczam to do 5 km w sumie (na dobiegnięcie i powrót z parku, w którym chowam się w cieniu). To było ciekawe doświadczenie. Momentami było bardzo gorąco i już widzę, że opaliłam się na Cygankę ;) ale mimo wszystko było dobrze i nie narzekam. Po prostu nieco inaczej.

4. Meta Dobrze jest wiedzieć gdzie jest ;) Zatrzymałam się nieco przed i przez to straciłam odrobinę czasu. Wiadomo, chodzi o sprawy "groszowe", ale to się zawsze liczy.

5. Towarzystwo Bieganie z innymi to frajda! Szczególnie, kiedy jest się początkującym (ok, trochę biegam, ale tak jak mówię: od roku, więc nadal uważam się za osobę początkującą) i wymija się sporo osób po drodze. Przypuszczam, że to motywuje do tego, by biec szybciej. 6. Kibice Ludzie są cudowni! Tutaj było ich bardzo niewielu ale i tak dawało bardzo dużo. To był po prostu mały bieg. Zakładam, że podczas maratonu to musi być coś wspaniałego.

7. Tempo Ważne było dla mnie to, by nie dać z siebie wszystkiego na początku i paść. Był upał więc ciężko obliczyć na ile czasu starczy sił. Trzymałam tempo 12.3 km/h przez pierwsze 3 km, a później nieco zwolniłam, bo czułam, że może być ciężko wytrwać do końca. Po 6 km znowu lekko przyspieszyłam i dzięki temu dałam radę utrzymać mniej więcej równe tempo podczas całego biegu. Ostatnie dwa kilometry naprawdę poczułam. Było mi po prostu gorąco i nie ukrywam, że jak spojrzałam na telefon i zobaczyłam 8 km 350 m pomyślałam: "Cholera, Szczypczyńska, możesz nie dać rady". I wtedy wzięłam się w garść, przestałam myśleć o wyniku i skupiłam się na tym, by cało w jak najlepszym czasie dotrzeć do mety, ale już bez kontrolowania, tylko na wyczucie.

Podobało mi się! Chcę więcej. I ludzie! Jest fantastyczna atmosfera. Poznałam kilka osób, choć nie jestem towarzyska i nie zaczepiam. A nawet wylosowałam nagrodę - chyba pierwszy raz w życiu! Świetna zachęta do dalszych biegów! Dziś (sobota) odpoczywam. Jutro (w niedzielę) relaksuję się na basenie, żeby zebrać siły na mocny strzał w poniedziałek: 20 km po raz pierwszy! Trzymajcie kciuki!

Anna Szczypczyńska

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.